771 - Zemsta czy pojednanie - DeNosky Kathie, Gorący Romans Nr

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kathie DeNosky
Zemsta czy pojednanie
Z
komputera Emeraldy Larson, właścicielki i dyrektor
naczelnej Emerald Inc.
Do: Mój asystent, Luther Freemont
Temat: Mój wnuk, Nick Daniels
Mój wnuk, Nick, pod koniec tygodnia wyjeżdża, aby
przejąć Spółkę Hodowlaną Sugar Creek w Wyoming.
Proszę mieć na uwadze, że nie będzie specjalnie zado­
wolony, gdy się przekona, że zarządcą rancza jest kobie­
ta, którą trzynaście lat temu chciał poślubić. Aby mój
plan się powiódł, a niezadowolenie mojego wnuka nie
miało skutków ubocznych, proszę osobiście przyjmo­
wać wszelkie telefony od niego, aż do odwołania.
Jak zwykle liczę na pańską absolutną dyskrecję w tej
sprawie.
Emeralda Larson
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Rzuć ten zwój drutu i odsuń się od ciężarówki. -
Nick Daniels wziął głęboki oddech, żeby opanować
drżenie, które go nagle przeszyło od stóp do głów. Trzy­
naście długich lat nie słyszał tego łagodnego kobiecego
głosu, ale rozpoznałby go zawsze i wszędzie. Nawiedzał
go w snach, a potem jego ciało opanowywał trudny do
zapomnienia ból. - Mówiłam, żebyś to odłożył i od­
szedł od ciężarówki.
Na dźwięk ładowania broni Nick powoli ułożył
zwój kolczastego drutu za swoją nową półciężarówką
i uniósł ręce, żeby zademonstrować podporządkowanie.
Następnie obrócił się twarzą do osoby, która była przy­
czyną jego ucieczki z Wyoming przed przedstawiciela­
mi prawa. Uśmiechnął się ironicznie.
- Minęło sporo czasu, Cheyenne.
Wytrzeszczyła oczy, a dwulufowa strzelba wymierzo­
na w niego lekko zadrżała. Tylko po tym można było
rozpoznać jej kompletne zaskoczenie.
- Nie wiem, co tu robisz, ale radziłabym ci wskoczyć
8
Kathie DeNosky
do tej ciężarówki i wracać, skąd przyjechałeś, Nicku
Danielsie. W przeciwnym razie wezwę szeryfa.
Odetchnął głęboko, patrząc na nią. Była jeszcze ład­
niejsza, niż gdy miała szesnaście lat. Długie brązowe wło­
sy ze złotawymi pasemkami podkreślały zdrowy blask
muśniętej słońcem cery i oczy koloru morskiej wody. Je­
go wzrok przesunął się niżej. Opięty różowy top nie po­
zostawiał wyobraźni wiele wątpliwości co do rozmiaru
i kształtu jej piersi. Z trudem przełknął ślinę i powędro­
wał wzrokiem jeszcze niżej. W dżinsach zawsze prezen­
towała się zabójczo, ale teraz znoszone spodnie opinały
biodra i uda jak druga skóra i dawały dobre pojęcie o tym,
jak długie i zgrabne są jej nogi.
Znów spojrzał na broń w jej rękach. Zamiast się za­
chwycać jej wyglądem, powinien zwrócić uwagę na to, że
gotowa jest wystrzelić i załatwić go na wieki wieków.
- Proszę bardzo, zawołaj szeryfa. O ile wiem, nie jest
to wbrew prawu, żeby człowiek naprawiał płot na włas­
nej ziemi.
- To nie jest twoja ziemia. Należy do Spółki Hodow­
lanej w Sugar Creek, a ty wkroczyłeś na cudzy teren.
Pokręcił głową, zbliżając się do dziewczyny o jeden
krok.
- Nie, nie cudzy.
- Nick, przysięgam, że cię zabiję, jeżeli się natych­
miast nie zatrzymasz.
Zemsta czy pojednanie
9
- To nie byłoby miłe, jak na sąsiadkę, słoneczko.
- Nie mów tak do mnie.
Odbezpieczyła broń, gdy się przybliżył. Wyczuł z to­
nu jej głosu, że trafił w czuły punkt. Przysunął się jesz­
cze kawałek.
- Lubiłaś, kiedy mówiłem do ciebie „słoneczko".
Pokręciła głową.
- To już przeszłość. A teraz wsiadaj w tę ciężarówkę
i znikaj jak trzynaście lat temu.
- Dlaczego miałbym to zrobić? To mój dom.
Ponieważ wciąż celowała w jego pierś, nie zamierzał
podnosić tego, że duży udział w jego nagłym wyjeździe
miał jej ojciec i że więcej nie pozwoli, by któreś z Hol-
brooków wyganiało go z jego własnej ziemi.
- Jeśli pamiętasz, ranczo Sugar Greek należało do
mojej rodziny ponad sto dwadzieścia pięć lat.
- Jeśli ty pamiętasz, zrezygnowałeś z prawa do tego
gruntu dawno temu.
Czy usłyszał w jej głosie gorycz?
- I tu się mylisz, Cheyenne. - Był już prawie tak bli­
sko, że mógł niemal dotknąć broni. - To wszystko wciąż
należy do mnie, z całym dobrodziejstwem... - rzucił
się do przodu, schwycił za lufę i odsunął broń, jedno­
cześnie obejmując dziewczynę w pasie - ...inwentarza
- dokończył, przyciągając ją do siebie.
- Puść mnie! - Zaczęła się wyrywać z jego objęć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl