8. Roberts Nora - MacGregorowie 04b - Rebelia tom 2, harlekinum, Harlequin Saga(1)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
NORA ROBERTS
REBELIATom II
ROZDZIAŁ PIERWSZYMożliwe, że Serena czuła się kiedyś bardziej nieszczęśliwa i wściekła. Czasem też zdarzało jej się płakać. Nie pamiętała jednak, by kiedykolwiek łzy piekły mocniej albo żeby ogarnęła ją aż tak dzika furia.
Pokłóciła się z Brighamem. Pokłóciła się na balu. Pokłóciła się, choć jeszcze nie tak dawno wierzyła, że jest między nimi szczególne, niezwykłe porozumienie i że Brigham, choć Anglik, przemądrzalec i uparciuch, jest inny, niż początkowo sądziła. Przekonała się do niego - a on zrobił jej scenę. Była gotowa mu ulec - a on oznajmił jej, że wyjeżdża. I to dokąd!
Głupia, sama jestem sobie winna, powtarzała w myślach, ponaglając konia do galopu. Jak mogła być tak naiwna, by sądzić, że między nią a Brighamem może wydarzyć się coś niezwykłego. Ma teraz za swoje. Hrabia Ashburn wraca do Londynu! A jakże. Nie może przecież żyć bez swoich koligacji, wpływów, pieniędzy. Czeka na niego świat, do jakiego przywykł, bale i wytworne damy.
obowiązki wobec rodu. On, jedyny dziedzic sławnego nazwiska, nie może przecież pozwolić mu wygasnąć.
Niech piekło pochłonie twój przeklęty ród!
Rozżalona smagnęła klacz szpicrutą, zmuszając ją, by biegła jeszcze szybciej. Możliwe, że Brigham szczerze sprzyjał księciu Karolowi. Zaczęła nawet wierzyć, że naprawdę zamierza bić się za Szkocję, która była jej ojczyzną. I pewnie zresztą to zrobi. Tyle że będzie walczył w Anglii i dla Anglii, swojej ojczyzny. A ona, Serena? Cóż, trudno wymagać, żeby pamiętał o niej, gdy na powrót znajdzie się pośród swoich. I dobrze, odpłaci mu tym samym. Zapomni o lordzie Ashburn w dniu, w którym opuści jej dom. I nigdy już nie będzie o nim myśleć.
Wiedziała, że z samego rana spotkał się z jej ojcem i przywódcami szkockich klanów Oczywiście nie pozwolono jej wejść do salonu, bo przecież kobiety, zwłaszcza tak młode jak ona , nie powinny nic wiedzieć o polityce ani tym bardziej zaprzątać sobie głowy planami wojen i powstań Lecz Serena i tak miała swoje sposoby, żeby doskonale zorientować się w sytuacji. Oto Francja uderzy na Anglię, a wtedy król Karol spróbuje nakłonić króla Ludwika, by poparł jego pretensje do tronu. Już zeszłej zimy król planował inwazję. I może gdyby straszny sztorm nie zdziesiątkował floty francuskiej, atak na Anglię nie zostałby odwołany.
Dla nikogo nie było tajemnicą, że Ludwik popiera Karola, bo chce na angielskim tronie osadzić władcę posłusznego Francji. Podobnie jak było oczywiste, że Karol nie zawaha się skorzystać z francuskiej pomocy, by odzyskać angielską koronę. Jednak do inwazji nie doszło, a teraz król Ludwik nie palił się do wojny i najwyraźniej próbował grać na zwłokę. Serena wiedziała o tym wszystkim, bo w końcu to, że ktoś całe dnie musi zajmować się praniem i sprzątaniem, wcale nie znaczy, że zupełnie nie ma głowy do polityki. Jej ojciec, Jan MacGregor, żył niemal wyłącznie polityką, cieszył się szacunkiem i miał wpływy. A Serena była nieodrodną córką swego ojca.
I dlatego właśnie wiedziała, że teraz francuska pomoc nie wydaje się już tak oczywista i że z tego powodu Brigham musi wracać do Londynu, by agitować na rzecz księcia. Spiskowcy musieli zebrać siły, żeby przeciągnąć na stronę dynastii Stuartów jak najwięcej angielskich i szkockich jakobitów. Powstanie mogło wybuchnąć lada dzień. Karol był bardzo niecierpliwy i w przeciwieństwie do swego ojca nie zamierzał zmarnować młodości, tułając się po obcych dworach.
Gdy więc nadejdzie czas, Brigham stanie do walki - tego Serena była pewna. Ale żeby miał potem wrócić do Szkocji, do niej? Nie, tego już nie potrafiła sobie wyobrazić. Żaden mężczyzna z jego pozycją nie porzuciłby dla kochanki swego domu i swojej ojczyzny. Wiedziała, że jej pragnie, miała jednak świadomość, że pożądanie gaśnie równie szybko, jak się zapala.
Najgorsze, że go pokochała. Pierwszą, wielką miłością, jaka zdarza się tylko raz. I choć pozostawił ją nietkniętą, by w przyszłości mogła z honorem wyjść za mąż, w jej życiu nie było już miejsca dla innego. A ten jedyny mężczyzna, którego pragnęła, przygotowywał się właśnie, by na zawsze zniknąć z jej życia. Czy to nie straszne?
Zresztą nawet gdyby został, czy cokolwiek by to zmieniło? Nawet gdyby ją pokochał...
Nie, pomyślała z goryczą nawet to nic by nie pomogło. Książki, które , przeczytała nauczyły ją, że miłość nie zawsze wszystko zwycięża. Wystarczy zajrzeć choćby do „Tristana i Izoldy”, czy „Romea i Julii Serena dostatecznie mocno stąpała po ziemi, by odróżnić marzenia od rzeczywistości. Nie, mogła zignorować tego że Brigham jest i pozostanie Anglikiem, angielskim lordem.
ona zaś... Ech, może więc lepiej, że wyjeżdża? Mogła mu tylko życzyć wszystkiego dobrego. Życzyła mu jednak, żeby go diabli wzięli.
- Sereno!
Odwróciła się. Brigham pędził za nią, bezlitośnie ponaglając konia. Dopiero teraz poczuła na policzkach ciepłe stróżki łez. Nie chciała, żeby widział, jak płacze, więc mocniej uderzyła ostrogą w spieniony bok swojej klaczy. Gnała na oślep w stronę jeziora, przeklinając w duchu niewygodne damskie siodło.
Na szczęście w porę go dostrzegła. Wiedziała, że z łatwością go zgubi, jeśli tylko uda jej się wjechać między wzgórza. Znała tam wszystkie ścieżki, wszystkie skróty i kryjówki...
- Co ty wyrabiasz? Diabeł cię opętał? - wołał za nią, przekrzykując pęd powietrza. Dogonił ją wreszcie i spróbował zatrzymać. Wyrwał jej z rąk wodze. - Stój że wreszcie!
- Zostaw mnie w spokoju! Niech cię piekło pochłonie! Nienawidzę cię! - krzyczała histerycznie.
Z całych sił szarpnęła lejce. Przestraszona klacz wierzgnęła przednimi nogami. Mało brakowało, a Brigham wyleciałby z siodła. Z trudem odzyskał równowagę, a potem uspokoił spłoszone konie i spojrzał na nią zimno.
- Nienawidzić dopiero mnie zaczniesz, kiedy ci wygarbuję ci skórę - wycedził przez zęby.
- Postradałaś zmysły? Chcesz, żebyśmy oboje połamali karki!
- Nie, nie oboje. Tylko ty!
- Płakałaś... - Przyciągnął jej konia i z bliska oglądał ślady łez. - Ktoś cię skrzywdził?
- Nie! - roześmiała się nerwowo. - Nikt mnie nie skrzywdził. I wcale nie płakałam. Zawsze od wiatru łzawią mi oczy. A teraz jedź stąd. Chcę zostać sama.
- Nic z tego - oznajmił krótko.
Domyślił się, że płakała i na nic się zdały jej nieporadne kłamstwa. Kiedy spojrzał na jej zaczerwienione oczy, ogarnęła go fala tkliwości. Zapragnął przytulić ją i pocieszyć. Nie zrobił tego jednak. Znał ją już na tyle dobrze, by wiedzieć, że natychmiast wbiłaby mu zęby w dłoń. Postanowił więc zrezygnować z czułości i przemówić jej do rozsądku.
Sereno, nie bądź dzieckiem - gestem uspokoił zniecierpliwione fuknięcie - Posłuchaj mnie przez chwilę. Wyjeżdżam jutro o świcie, przedtem jednak chciałem z tobą porozmawiać.
- Więc mów! Na co czekasz?! - burknęła nieprzyjaźnie, szukając w kieszeni chusteczki.
- Pospiesz się a potem jedź sobie do tego swojego Londynu! albo do diabła jeśli ci po drodze.
Wymownie uniósł wzrok, a potem podał jej swoją chusteczkę.
- Wolałbym, żebyśmy zsiedli z koni - powiedział.
- Rób sobie, co chcesz. Nic mnie to nie obchodzi! - Wyszarpnęła z jego ręki skrawek materiału i głośno wytarła nos.
Zeskoczył z konia i podszedł, żeby pomóc jej przy zsiadaniu.
- Obejdzie się bez twojej pomocy - prychnęła i schowała mokrą chusteczkę do kieszeni.
- Nie rezygnowałbym z niej tak pochopnie - uśmiechnął się lekko. - Jeszcze nie usłyszałaś tego, co chcę powiedzieć. Zsiadaj! - zakomenderował i nie czekając aż to zrobi, szybko ściągnął ją z siodła. - Usiądź tutaj - wskazał najbliższy głaz.
- Nie usiądę!
- Siadaj! - Powtórzył z naciskiem. - Albo jak mi Bóg miły pożałujesz!
Ton jego głosu świadczył, że żarty się skończyły. Serena z naburmuszoną miną podeszła więc do kamienia. Nie skapitulowała jednak. Złośliwie robiła to bardzo wolno, długo sadowiła się i wygładzała suknię. W końcu położyła ręce na kolanach i z miną niewiniątka spojrzała mu w oczy. Teraz, kiedy wrzał z wściekłości, postanowiła podręczyć go pełnym godności spokojem.
- Życzył pan sobie zamienić ze mną parę słów, milordzie?
- Życzyłem sobie udusić panią, milady - odpowiedział tym samym tonem - ale już mi przeszła ochota.
- Doprawdy? - Drwiąco uniosła brwi. - Muszę powiedzieć, panie hrabio, że pański pobyt w moim domu bardzo poszerzył moją wiedzę na temat angielskich manier.
- Dość tego! - Chwycił mocno za poły jej żakietu i pociągnął ją do góry. - Jestem Anglikiem i nie wstydzę się tego. Langstonowie to stary i bardzo szanowany ród! Zapamiętaj to sobie! - Cedził przez zaciśnięte zęby, wpatrując się jej w oczy.
- I nie muszę się niczego wstydzić. Przeciwnie, historia mojej rodziny daje wiele powodów do dumy. Dość już mam obelg i oszczerstw pod moim adresem - potrząsnął nią mocno. - Rozumiesz?!
Straciła rezon. Stała na palcach, z rękami opuszczonymi bezwładnie wzdłuż ciała i jak zaczarowana wpatrywała się w jego czarne od gniewu oczy. Nigdy jeszcze nie widziała go w takim stanie. Poczuła, jak ogarniają strach.
- Nie miałam zamiaru obrażać twojej rodziny - powiedziała dobrnie wytrzymując jego spojrzenie.
- Aha. Tylko mnie, tak? - sapnął - A może całą Anglię? Daj spokój, Reno! Myślisz, że nie wiem, ile wycierpiał wasz klan? Jakie dosięgły was nieszczęścia? Zdaję sobie sprawę, że do dziś nie wszyscy MacGregorowie mogą przyznać się do swego nazwiska. Ale przecież to nie ja jestem temu winny! - Jeszcze raz nią potrząsnął. - Nie ja zdecydowałem o represjach, nie ja rozpętałem okrucieństwo i nienawiść. Uwierz mi, nie wszyscy Anglicy myślą tak samo!
- Puść mnie, proszę. To boli - szepnęła. Opuścił ręce i zacisnął dłonie w pięści. Znowu sprawiła, że stracił panowanie nad sobą. Świadomość, że przychodzi jej to tak łatwo, do reszty wytrąciła go z równowagi.
- Przepraszam - powiedział z przesadną galanterią.
- Nie - szybko dotknęła jego ramienia. - To ja przepraszam. I chcę ci powiedzieć, że masz rację. Nie mam prawa obwiniać cię za nieszczęścia, które wydarzyły się, kiedy nas jeszcze nie było na świecie.
Wiedziała, że należą mu się przeprosiny. Wstydziła się tego, co zrobiła i co powiedziała. Przecież gdyby ktoś w tak obraźliwy sposób wyrażał się o jej rodzinie albo ojczyźnie, pewnie odpłaciłaby mu z nawiązką. I nie skończyłoby się na zwykłych połajankach.
- To nie twoja wina, że angielscy żołdacy zgwałcili moją matkę - dodała po chwili. - Ani że zamknęli mojego ojca na rok w więzieniu, tak że nawet nie mógł pomścić tej hańby. Wiem, że nie powinnam zrzucać na ciebie całej winy tylko dlatego, że tak mi wygodniej, bo... - przerwała, by wziąć głęboki oddech - bo boję się przestać!
- Ale dlaczego, Reno? Dlaczego się boisz? Nie odpowiedziała. Szybko potrząsnęła głową i odwróciła się, by odejść. Przytrzymał ją za ramię.
- Wybacz mi. Jeszcze raz przepraszam za wszystko - powiedziała, patrząc mu w oczy. - A teraz zostaw mnie samą.
- Nie odejdę stąd, póki mi nie odpowiesz, dlaczego się boisz.
Opuściła głowę, ale zaraz podniosła ją i spojrzała nań wilgotnymi od łez oczyma.
- Boję się, że jeśli nie będę podsycać swej nienawiści, zapomnę, kim jesteś i skąd pochodzisz!
- Naprawdę ma to dla ciebie aż takie znaczenie? - Znowu nią potrząsnął tym razem bardzo delikatnie.
- Tak Zresztą nie tylko dla mnie. Dla nas obojga - starała się, zachować spokój. Poczuła jednak dziwny niepokój. Coś w jego spojrzeniu mówiło, że cokolwiek zrobi bądź powie i tak jej los jest już przesądzony.
- Jakie to ma znaczenie? - Powtórzył i przyciągnął ją do siebie. - Jakie ma znaczenie, kim jesteśmy? - szepnął wprost w jej usta.
Nie wyrywała się. W chwili gdy poczuła dotyk jego warg, zrozumiała, że czas oporu minął. Nie zamierzała dłużej walczyć ani z nim, ani ze sobą. Jego usta były gorące i niecierpliwe, ciało napięte od tłumionego pożądania.
- Czy to ma jeszcze jakieś znaczenie? - zapytał cicho pomiędzy delikatnymi pocałunkami, którymi okrywał jej twarz.
- Nie, teraz nie. Nie dziś! - Otoczyła jego szyję ramionami i wtuliła się w niego rozpaczliwie.
- Brig, nie chcę, żebyś wyjeżdżał. Nie opuszczaj mnie!
- Wrócę! - szepnął. Zanurzył twarz w jej włosach. - Za trzy tygodnie. Najdalej za miesiąc. Wrócę!
Milczała, więc odsunął ją od siebie i pytająco zajrzał w jej oczy. Nie dostrzegł w nich łez, ale jedynie bezgraniczny smutek.
- Nie wierzysz mi! - zawołał. - Sereno, wrócę! Czy naprawdę nie potrafisz mi zaufać?
- Ufam ci. Jak nigdy żadnemu mężczyźnie - uśmiechnęła się lekko. Delikatnie dotknęła palcami jego twarzy. - Ufam ci, ale nie wierzę, że do mnie wrócisz. Nie będziemy o tym rozmawiać - zadecydowała. - I nie będziemy o tym myśleć. Liczy się tylko tu i teraz!
- Są sprawy, o których koniecznie musimy pomówić - nim łagodnie odsunął jej dłoń, pocałował czubki szczupłych palców.
- Nie - powiedziała stanowczo. - W ogóle nie będziemy rozmawiać.
Cofnęła się kilka kroków i patrząc mu prosto w oczy, zaczęła rozpinać żakiet.
- Co ty robisz?! - Próbował ją powstrzymać, ale odskoczyła. Zsunęła okrycie z ramion i upuściła je na ziemię. Oniemiały wpatrywał się w drobne piersi ledwie osłonięte koszulą.
- Co robisz? - powtórzył głucho.
- To, czego oboje pragniemy.
- Reno! - z trudem wydobył głos ze ściśniętego gardła. - Nie w taki sposób. Tak nie można...
- Ciii... - położyła palec na ustach. - Po prostu chcę być z tobą.
Najpierw musimy porozmawiać - próbował jeszcze zachować rozsądek.
- Po co? Pragnę cię - szepnęła. - To wystarczy! Chcę, żebyś dotykał mnie tak jak kiedyś - przysunęła się do niego i stała wyprostowana, śmiało patrząc mu w oczy. Czy wciąż jeszcze mnie pragniesz?
- Czy cię pragnę? - Mocno zacisnął powieki.
drżącymi rękami przesunął po włosach. - W całym moim życiu nie pragnąłem nikogo ani niczego bardziej niż ciebie w tej chwili.
- Więc weź mnie. Tu i teraz - ciągle patrząc mu w oczy, chwyciła koniec tasiemki przy staniku i zaczęła ją wolno rozsznurowywać. - Daj mi cząstkę siebie, nim wyjedziesz. Pokaż mi, co znaczy być kochaną - sięgnęła po jego rękę i przycisnęła usta do wnętrza smukłej dłoni.
- Reno...
- Wyjeżdżasz już jutro - powiedziała ze smutkiem. - I chcesz mnie zostawić bez niczego?
Przesunął palcami po jej gorącym policzku.
- Przysięgam, że gdyby to ode mnie zależało, nie wyjechałbym wcale!
- Jednak jedziesz. Chcę być twoja, nim mnie opuścisz.
- Czy jesteś tego pewna? - Chwycił jej dłonie i wstrzymał oddech, czekając na odpowiedź.
- Tak. Zobacz - przycisnęła jego rękę do piersi. - Czujesz jak mocno bije mi serce? Tak jest zawsze, gdy jesteś blisko.
- Zmarzniesz - delikatnie przygarnął ją i zamknął w ramionach.
- Nie zmarznę - wyszeptała z twarzą przytuloną do jego piersi. - Do mojego siodła jest przytroczony koc. Jeśli rozłożymy go na słońcu, będzie nam ciepło.
Pochylił się nad nią, ujął jej twarz w obie dłonie i uniósł do góry.
- Nie sprawię ci bólu. Przysięgam!
Przymknęła oczy. Ufała mu. Wiedziała, że będzie dla niej czuły i łagodny. Widziała to w jego spojrzeniu, kiedy rozkładali koc. Czuła to w pocałunkach, kiedy całowali się, klęcząc naprzeciw siebie.
Miała świadomość, że Brigham na zawsze już pozostanie w jej pamięci. Wybrała go, by ofiarować mu swą niewinność, nie pod wpływem impulsu, lecz ze spokojną pewnością, że tak właśnie powinna zrobić. I wiedziała, że on doceni jej dar i nigdy jej nie zapomni.
Obiecał sobie, że będzie ostrożny i sprawi, by poczuła, jak wiele dla niego znaczy. Nie chciał się spieszyć, choć wiedział, że czasu mają niewiele. Całował ją czule, łagodnie, jakby mogli być razem całą wieczność.
Spróbowała zsunąć płaszcz z jego ramion. Nieporadnie rozpinała guziki kamizelki nie zdając sobie sprawy, że swym wyraźnym skrępowaniem podnieca go j e s z c z e bardziej . zacisnął powieki. Składał drobne, miękkie pocałunki na jej skroniach, czole, policzkach. Lekko jakby z namysłem przesuwał dłońmi po jej ciele. Boże, jak bardzo pragnął zapamiętać każdą chwilę ich pierwszego zbliżenia. Wziął głęboki oddech, kiedy rozpięła mu koszulę i musnęła palcami jego pierś. Potem odważniej przesunęła dłońmi po nagim torsie, twardym brzuchu, mocnych ramionach.
Wciąż klęczeli, wtuleni w siebie coraz mocniej, coraz ciaśniej. Wiele razy wyobrażała sobie tę chwilę, nie sądziła jednak, że przyjemność może być tak wielka, niemal bolesna. Kiedy poczuła na piersiach silne dłonie, na moment przestała oddy...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Archiwum
- Indeks
- 78. Miernicki Sebastian - Pan Samochodzik Tom 78 Przesyłka z Petersburga, 78. Miernicki Sebastian - Pan Samochodzik Tom 78 Przesyłka z Petersburga
- 80. Niemirski Arkadiusz - Pan Samochodzik Tom 80 Święty Graal, 80. Niemirski Arkadiusz - Pan Samochodzik Tom 80 Święty Graal
- 777 dowcipów na każdą okazję - Tom 3 - Marek i Piotr Zubrzyccy, Humor
- 772. Celmer Michelle - Kusicielka -Texas Cattleman's Club-The Secret Diary4, harlekinum, Harlequin Gorący Romans Duo
- 780. Child Maureen - Lato pelne sekretow 01 - Razem przez życie, harlekinum, Harlequin Gorący Romans
- 796. Cross Caroline - Siła miłości -Mężczyźni z rodziny Steele2, harlekinum, Harlequin Gorący Romans Duo
- 789. Palmer Diana - Skrywana miłość -Long Tall Texans32, harlekinum, Harlequin Gorący Romans
- 786. Child Maureen - Domowe ognisko -Lato pełne sekretów2, harlekinum, Harlequin Gorący Romans
- 793. Cross Caroline - Zaufaj mi -Mężczyźni z rodziny Steele1, harlekinum, Harlequin Gorący Romans Duo
- 7712, Big Pack Books txt, 5001-10000
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- motyleq.opx.pl