8112, Big Pack Books txt, 5001-10000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ARTHUR C. ClARKE MICHAEL KUBE-MCDOWELLDETONATORDramatis personeleLaboratorium Terabyte:Kar� Brohier, dyrektor naczelnyJeffrey Alan Horton, zast�pca dyrektoraGordon Greene, in�ynier wydzia��w elektrycznego i mechanicznegoLeigh Thayer, specjalista od eksperymentalnych system�w informa-tycznychDonovan KingVal Bowden, fizyk i in�ynier w AneksieWaszyngton:Senator Grover Wilman, za�o�yciel �Umys�u przeciw Szale�stwu"Prezydent Mark BrelandRichard Nolby, szef sztabuRoland Stepak, sekretarz obronyRichard Carrero, sekretarz stanuDoran Douglas, prokurator generalnyAimee Rochet, dyrektor public relationsEdgar Mills, dyrektor FBIJacob Hilger, dyrektor Agencji Wywiadu ObronnegoInne miejsca:Aron Goldstein, w�a�ciciel Aurum Industries i g��wny inwestorw laboratoriach TerabyteJohn Samuel Trent, prezes NARJules Merchant, prezes Allied General, firmy kontraktuj�cej dosta-wy dla wojskaPhilby Lancaster, pe�nomocnik NARRobert Wilkins, dow�dca regionu Ludowej Armii Sprawiedliwo�ciProlog: WybraniecJeffrey Horton spojrza� z rezygnacj � na zagracon� drug� sypialni�,kt�r� on i jego wsp�lokator nazywali autoironicznie czarn� dziur�.Dyskietki i ta�my le�a�y na sto�ach i pod nimi, do krzes�a przy-pi�ty by� nie nadaj�cy si� do u�ytku CD-ROM. Rozmaite cz�ci kom-puter�w pierwszej generacji pi�trzy�y si� w chwiejnych stosachw k�tach pokoju. Na krze�le Hortona wi�y si� spl�tane zwoje kabli.Uginaj�ca si� pod ci�arem ksi��ek i podr�cznik�w p�ka zwisa�anad wielkim monitorem jak miecz Damoklesa.To by� normalny poziom ba�aganu w czarnej dziurze. Tylko innymaniak komputerowy m�g�by to doceni�. Wi�kszo�� przyjaci�Hortona mia�a przynajmniej po jednym takim pokoju. S�dz�c pospi�trzonych na �rodku pod�ogi kartonowych pud�ach, podczas kil-kutygodniowej nieobecno�ci Hortona Hal nawiedza� gie�dy kompu-terowe zaopatrywane przez Dolin� Krzemow�., Je�li si� zepsu�o, ja to naprawi�, je�li dzia�a, ja to uruchomi�",by�o mottem Hala. Na pchlich targach nie potrafi� zrezygnowa�z okazji, bez wzgl�du na to, czy si� targowa� o refraktometr za pi��-dziesi�t dolar�w, czy o laser argonowy za sto, czy kompletny kom-puter z ery Windows za dwadzie�cia pi�� dolar�w. Czarna dziurawch�ania�a wszystko.Horton opar� si� pokusie, �eby pogrzeba� w pud�ach i zobaczy�,co Hal ostatnio z�owi� na targach. Wycofa� si� z pokoju i zamkn�� zasob� drzwi. Kupa brudnych ubra� na jego ��ku i zu�yte jednora-z�wki pi�trz�ce si� na balkonie zas�ugiwa�y na wi�ksz� uwag� ni�chaos za drzwiami pokoju, kt�ry w�a�ciciel kamienicy nazwa� zrz�-dliwie �nielicencjonowanym z�omowiskiem".W�a�nie wtedy Horton us�ysza�, jak kto� puka do drzwi wej�cio-wych. Pukanie by�o g�o�ne i niecierpliwe, jakby kto� dobija� si� ju� odd�u�szego czasu. Mo�liwe zreszt�, �e tak by�o, bo szum starej zmywar-ki do naczy� grzechocz�cej w male�kiej kuchni zag�usza� wszystko.Pobieg�, ale zanim otworzy�, zerkn�� w monitor. Na korytarzusta� srebrnow�osy m�czyzna w d�ugim mi�kkim p�aszczu. Hortonzwolni� oba zamki i zamaszy�cie otworzy� drzwi. Zatrzyma�y si�dopiero na ko�ku w pod�odze.- Cze��... szukam... -zacz�� go��. Wyprostowa� ramiona i u�miech-n�� si�.-No i jeste�.Oniemia�y Horton patrzy� na twarz cz�owieka, kt�rego nigdy niespodziewa�by si� ujrze� w swoich drzwiach.- Pan jest Karl Brohier - powiedzia� mrugaj�c oczami i potrz�-saj�c g�ow�. Nie wiedzia�, jak nale�y si� zachowa� wobec laureataNagrody Nobla, pojawiaj�cego si� przed drzwiami niczym uniwer-sytecki misjonarz. Powt�rzy� wi�c: - Pan jest Karl Brohier.- Wiem - odpar� starszy m�czyzna, przekrzywiaj�c lekko g�o-w�. - A ty jeste� Jeffrey Alan Horton. - Machn�� r�k�, w kt�rejtrzyma� butelk� wina. - Mog� wej��?- A... oczywi�cie, doktorze Brohier - odpar� Horton, usuwaj�csi� z drogi.- Karl - poprawi� go go��.Horton nie potrafi� sobie pozwoli� na tak� poufa�o��, wi�c tylkokiwn�� g�ow�, �e przyjmuje to do wiadomo�ci.- Przepraszam za ba�agan. Dopiero co wr�ci�em, nie by�o mnieprawie trzy miesi�ce...- Tak, wiem - Brohier przecisn�� si� obok niego. - Jak by�o na�rodkowym Zachodzie?- C�... nie by�em przygotowany na �nieg wiosn�.Brohier rozbawiony chrz�kn�� i poszuka� sobie miejsca, �eby usi���.- A Marsh Tolliver... co tam u niego?Tolliver by� dyrektorem Narodowego Laboratorium CyklotronuNadprzewodz�cego, NSCL, w uniwersytecie stanu Michigan, gdzieHorton pracowa� ca�ymi dniami jako ochotnik w zamian za prawodo korzystania z cyklotronu przez sze��dziesi�t minut, �eby napisa�prac� doktorsk�.- Ma wielkie nadzieje.- Jeste� zbyt uprzejmy - powiedzia� Brohier, sadowi�c si� nakuchennym krze�le, jedynym, na kt�rym nie le�a�y papiery. - Stu-dencka przypad�o��. Wyro�niesz z tego.- Ja...- Tolliver to ma�y biurokrata udaj�cy naukowca... Niestety, ta-kie typy a� za cz�sto spotyka si� na wysokich stanowiskach rz�do-wych. Ca�a korzy��, jak� nam daje NSCL, jest zas�ug� Ginger Fran-tali, zast�pcy dyrektora. Jestem pewien, �e to z ni� rozmawia� profesorHuang, �eby um�wi� twoj� wizyt�. Dobrze wykorzysta�e� czas, kt�-ry ci tam dali?Wydawa�o si�, �e Brohier wie o nim wszystko.- Rezultaty potwierdzi�y moje za�o�enia.- �wietnie. Z niecierpliwo�ci� czekam, �eby je zobaczy�. Maszzamiar to opublikowa�?- W czasopi�mie naukowym? Nie wiem, czy to zas�uguje...- Och, my�l�, �e tak. Wnioskuj� z tego, co mi powiedzia� tw�jstary tygrys... Stary tygrys, wiesz, on lubi to przezwisko. Wcale bysi� nie obrazi�, gdyby przypadkiem us�ysza�, �e tak na niego m�-wisz. - Brohier zachichota�. - Wys�a� twoje papiery do �PhysicalLetters B". Jestem tam na li�cie recenzent�w. Poczyta�em to sobie.- Doktorze Brohier...- Karl - powt�rzy� z naciskiem go��.Horton prze�kn�� �lin� i kiwn�� g�ow�.- Karl - wykrztusi�. - Karl, w�a�nie patrzysz na kogo� bardzozak�opotanego. Chcia�em powiedzie�, �e spotkanie z tob�jest wiel-k� przyjemno�ci�. Czyta�em twoje prace, by�em zachwycony, kiedydosta�e� Nagrod� Nobla. T� rozmow� uwa�am za wielki zaszczyt...Brohier tylko machn�� r�k�, s�ysz�c te pochwa�y.- Jeffrey, mam sze��dziesi�t siedem lat i z minuty na minut�jestem coraz starszy. M�w, o co ci chodzi.Horton, gestykuluj�c obur�cz, wydusi� wreszcie:- Dlaczego tu przyszed�e�? Przepraszam, ale to jest tak, jakbyMiss Kwietnia pojawi�a si� w bratniaku.Brohier roze�mia� si� zaskoczony.- I zaproponowa�a prezesowi randk� - doda�.- Tak - przyzna� Horton. - Prawie r�wnie nieprawdopodobne.- �ycie jest nieprawdopodobne, ale realne. Przyszed�em tutaj,�eby ci� zapyta�, co zamierzasz robi� przez najbli�sze dziesi�� lat -powiedzia� Brohier. - Je�li nie masz niczego lepszego na oku, tomo�e chcia�by� popracowa� dla mnie.- S�ucham?- Nagroda Nobla otwiera r�ne drzwi, nie tylko twoje - odpar�Brohier. - Nieca�y rok temu pewien nieg�upi cz�owiek o nazwiskusAron Goldstein zwr�ci� si� do mnie z propozycj� otwarcia nowegoo�rodka badawczego. Powiedzia�em mu, �e jestem zainteresowanytylko jedn� mo�liwo�ci�: chc� zebra� tylu najlepszych m�odych na-ukowc�w, ilu zdo�am, i da� im narz�dzia oraz wolny wyb�r tematupracy.- Co� jak szko�a bez stopni - u�miechn�� si� Horton.- Powiedzia�em mu te�, �e nie zamierzam prowadzi� fabrykigad�et�w, a moim zamiarem jest otwarcie fabryki pomys��w, pracana granicach poznania, otwieranie nowych horyzont�w.- Nowa nauka tworzy nowe mo�liwo�ci.- To prawda - zgodzi� si� Brohier. - Tak by�o zawsze. Powie-dzia�em mu, �e nie napisz� biznesplanu, �e nie powiem mu, co wy-kombinujemy albo ile to b�dzie warte, w og�le nie obiecam mu ni-czego konkretnego. Wtedy zapyta�, ile zarobi�em na swoich patentachi licencjach za pami�� p�przewodnikow�. Powiedzia�em mu. Od-par�, �e mu to wystarczy i podali�my sobie r�ce. Za jakie� pi�� mie-si�cy w�o�� szaty administratora i otworz� drzwi najnowocze�niej-szego kampusu naukowego, jaki zbudowano na przedmie�ciachColumbus w Ohio. Chcia�bym, �eby� tam zacz�� prac� od pierwsze-go dnia. Jeste� zainteresowany?- Kogo mam zabi�? - odpar� Horton.Brohier u�miechn�� si� szeroko.- W tej butelce jest korek - powiedzia� wskazuj�c na wino. -Czy w tym mieszkaniu znajdzie si� jaki� korkoci�g?- By�, jak wyje�d�a�em.- Wi�c spr�buj go poszuka� i zniszczymy to wspania�e bor-deaux, a przy okazji kilka naszych szarych kom�rek - rzek� Brohier.- Witamy w laboratorium Terabyte, Jefrrey. Zacznij ju� my�le�, nadczym chcesz popracowa�. - Oczy b�yszcza�y mu z nieskrywanejdumy. -1 zacznij przyzwyczaja� si� do my�li, �e staniesz si� obiek-tem zawi�ci ze strony wszystkich tych, kt�rzy chcieliby si� nazywa�twoimi kolegami po fachu.Cz�� pierwsze?Detonator1. AnomaliaVox - powiedzia� do swojego samochodu Jeffrey Alan Horton.Reaguj�cy na g�os czujnik rozjarzy� si� na desce rozdzielczej,a na szybie przedniej, u g�ry, pojawi�o si� menu. - Informacje, kra-jowe.- . . .mo�na si� spodziewa� - us�ysza� - �e proku-rator generalny, John Woo ujawni swoje zamiaryw sprawie dwukrotnie przek�adanego procesu o za-b�jstwo przeciwko Melvinowi Hillsowi i o�miu innymcz�onkom antyaborcjonistycznej grupy �Bo�y zab�j-cy". Oskar�onym przedstawiono zarzut pi�ciokrotne-go zab�jstwa. Tyle bowiem os�b zgin�o w terrory-stycznym ataku rakietowym na budynek TowarzystwaPlanowania Rodziny w San Leandro. �Obiecujemy oskar-�onym rzetelny proces, s�dowi bezpiecze�stwo,a ofiarom sprawiedliwe zado��uczynienie", powiedzia�prokurator. Ten niezwyk�y, wirtualny proces ma by�przeprowadzony wy��cznie za po�rednictwem sieciinternetowej szybkiego ruchu G2Net. S�dzia, �awni-cy, prokuratorzy i oskar�eni b�d� przebywa� w roz-sianych po ca�ym kraju obj�tych tajemnic� miej-scach. Pierwszy sk�ad �awy przysi�g�ych zosta�rozwi�zany, poniewa� kilku jej cz�onkom gro�ono�mierci�...- Vox - powiedzia� Horton. - Wiadomo�ci, lokalne.- ...przedsi�biorcy �wiadcz�cy us�ugi w zakresieus�ug medycznych dla kobiet na obszarze C... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl
  •