7969, Big Pack Books txt, 5001-10000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Z. Sprage Decam �� � � Rozkaz���Johnny Black si�gn�� z p�ki pi�ty tom "Encyclopedia Britannica" i otworzy� go pod has�em CHEMIA. Poprawiwszy elastyczna ta�m� podtrzymuj�c� okulary, znalaz� to miejsce w tek�cie, na kt�rym zatrzyma� si� ostatnim razem. Ale przeczytawszy kilka linijek, Johnny Black z �alem przekona� si�, �e nic nie rozumie i �e zanim zabierze si� dalej do czytania, b�dzie musia� zwr�ci� si� do profesora Matewna po wyja�nienia. Johnny Black musia� nauczy� si� chemii, dzi�ki kt�rej tak si� zmieni�, �e nawet nauczy� si� czyta� encyklopedi�.���Rzecz w tym, te Johnny Black by� nie cz�owiekiem, lecz czarnym nied�wiedziem Enarctos Americanus. Profesor Matewn wprowadzi� do jego m�zgu preparat chemiczny, kt�ry zmieni� �wiadomo�� nied�wiedzia i skomplikowane procesy elektryczne nazywane my�l� sta�y si� dla Johnny'ego takie proste, jak gdyby mia� wielki m�zg cz�owieka.���Podstawowa cecha charakteru Johnny'ego by�a ciekawo��, dlatego pragnienie dowiedzenia si� wszystkiego, co dotyczy�o tych proces�w chemicznych, sta�o si� g��wn� tre�ci� jego �ycia.���Johnny ostro�nie odwraca� �ap� karty. Wprawdzie pewnego razu usi�owa� odwraca� karty j�zykiem, ale przeci�� go o skraj karty. Na nieszcz�cie wszed� na to profesor Matewn i Johhnny'emu dosta�o si� za to, �e ob�lini� karty ksi��ki. A przy tym w�a�nie wtedy Johnny w tajemnicy oddawa� si� na�ogowi �ucia tabaki, o czym profesor mia� mo�no�� przekona� si� na podstawie br�zowych zaciek�w na stronach swych drogich wydawnictw.���Porzuciwszy pr�by zrozumienia chemii, Johnny przeczyta� has�a CHINY i CHIRURGIA. To ugasi�o troch� pragnienie wiedzy. Potem w�o�y� okulary do futera�u przyczepionego do naszyjnika i pocz�apa� do wyj�cia.���Wyspa Saint Czoix cierpia�a pod pal�cymi promieniami karaibskiego s�o�ca. Jak wszystkie nied�wiedzie, Johnny by� daltonist� i nie widzia� b��kitu nieba i soczystej zieleni wzg�rz. Ale nie �a�owa� tego. Pragn�� tylko, �eby wzrok by� bardziej ostry, aby m�g� dojrze� okr�ty stoj�ce w zatoce Frederickstad. Profesor Matewn bez okular�w widzia� je nawet z terytorium stacji biologicznej. Ale najbardziej doskwiera� Johnny'emu brak palc�w i daru mowy. Niekiedy nawet my�la� o tym, �e skoro ju� on, zwierz�, sta� si� w�a�cicielem m�zgu ludzkiego typu, to lepiej by�oby, gdyby by� ma�p� w rodzaju MacGinty, szympansicy �yj�cej w klatce.���Johnny z trwog� pomy�la� o MacGinty. Od samego rana z jej klatki nie dochodzi� �aden d�wi�k, a stara ma�pa mia�a zwyczaj g�o�no piszcze� i rzuca� czym popad�o w ka�dego, kto przechodzi� obok klatki. Male�kie ma�pki, widz�c zbli�aj�cego si� nied�wiedzia, podnios�y wrzask, ale MacGinty milcza�a. Stan�wszy na tylnych �ach, Johnny ujrza�, �e szympansica siedzia�a w g��bi klatki, przywar�szy plecami do �ciany i t�po patrzy�a w przestrze�. W pierwszej chwili Johnny'emu wyda�o si� nawet, �e ma�pa nie �yje, ale prawie natychmiast spostrzeg�, �e szympansica oddycha. Nied�wied� warkn�� cicho. Szympansica popatrzy�a w jego stron�, jej ko�czyny drgn�y, ale nie wsta�a. "Z pewno�ci� zachorowa�a - pomy�la� Johnny - trzeba i�� uprzedzi� o tym pracownik�w laboratorium", ale natychmiast jego male�ka, egoistyczna dusza zacz�a go przekonywa�, �e wkr�tce przyjdzie Pablo, przyniesie szympansicy obiad, zobaczy, co si� z ni� dzieje i zamelduje uczonym o jej stanie.���Nied�wied� pomy�la� o tym, �e Honoria powinna ju� bi� w dzwon i zaprasza� uczonych na obiad. Ale dzwon nie dzwoni�. Wok� panowa�a niezwyk�a cisza. Jedynymi d�wi�kami rozlegaj�cymi si� w powietrzu by�y krzyki ptak�w, wizg ma�p w wolerach i odg�os elektrogeneratora na oddziale Bemisa, znajduj�cego si� po drugiej stronie wzg�rza.���Johnny cz�sto zadawa� sobie pytane: czym zajmuje si� ekscentryczny botanik? Wiedzia� o tym, �e wszyscy biologowie stacji nie lubili Bemisa.���Nieraz te� s�ysza� uwagi profesora Matewna o ludziach Bemisa, szczeg�lnie o prostackich typach chodz�cych w butach do jazdy konnej, chocia� na ca�ej wyspie nie by�o ani jednego konia.���Bemis w�a�ciwie nie nale�a� do grona pracownik�w biologicznej stacji naukowej. Po prostu darowizna na rzecz uniwersytetu wyda�a si� zarz�dowi wystarczaj�c� podstaw� do wydania Remisowi zezwolenia na budow� domu i laboratorium botanicznego.���Johnny uda�by si� wnet w stron� domu botanika, ale natychmiast przypomnia� sobie, jaki ha�as podni�s� tamten poprzednim razem, kiedy zobaczy� w swoim sektorze nied�wiedzia.���W gruncie rzeczy istnia�a mo�liwo�� sprawdzenia, co przeszkodzi�o Honorii nie dotrzyma� ustanowionego porz�dku dnia i Johnny ruszy� w kierunku kuchni. Doszed�szy do niej, wsun�� sw� ��ta mord� w drzwi. Do wn�trza nie wchodzi�, znal bowiem niezrozumia�e uprzedzenie kucharki do siebie.���Uderzyf go w nos zapach przypalonego jad�a. Honoris siedzia�a przy oknie. By�a nieruchoma jak czarna ska�a, wzrok bezmy�lnie utkwi�a w �cianie. Lekkie warkni�cie Johnny'ego wywar�o na niej nie wi�ksze wra�enie ni� na szympansicy MacGinty.���Johnny'ego silnie to zaniepokoi�o, pobieg� wi�c na poszukiwanie profesora Matewna. W jadalni nie by�o go. Byli tam natomiast wszyscy pozostali biologowie stacji. Na szezlongu siedzia� znamienity doktor Bruckner. Na jego kolanach le�a�a roz�o�ona gazeta.���Uczony nie zwraca� na Johnny'ego �adnej uwagi. Nied�wied� ostro�nie uk�si� go w nog�, ale Bruckner tylko lekko j� odsun��. Papieros, kt�ry wypad� z r�ki Brucknera, wypali� wielka dziur� w dywanie.���Byli tu tak�e: doktor Marcuse, Rierson i jego �ona. Wszyscy nieruchomi niczym posagi. �ona Riersona trzyma�a w r�kach p�yt� gramofonowa, prawdopodobnie z muzyk� taneczn�, kt�r� bardzo lubi�a.���Johnny straci� jeszcze kilka minut na poszukiwania swojego pogromcy i w ko�cu znalaz� go w sypialni. Profesor Matewn w samej tylko bieli�nie le�a� w po�cieli i nieruchomo spogl�da� w sufit. Na pierwszy rzut oka nie wygl�da� na chorego: oddech jego by� r�wny, ale cia�o pozostawa�o zupe�nie nieruchome. Zmusi� profesora do poruszania si� mo�na by�o tylko za pomoc� popychania lub podgryzania. Wysi�ki Johnny'ego doprowadzi�y tylko do tego, �e profesor wsta� z ��ka, jakby we �nie przeszed� przez pok�j i usiad� w fotelu przy oknie, ze wzrokiem wbitym w dal.���Po godzinie Johnny przerwa� pr�by wymuszania na uczonych stacji biologicznej rozumnego dzia�ania i wyszed� z domuu, aby zebra� my�li. Zazwyczaj bardzo lubi� my�le�, ale tym razem mia� do dyspozycji zbyt ma�o fakt�w, aby mo�na by�o nimi operowa�.���Co powinien teraz uczyni�?���Johnny m�g� wzi�� s�uchawk� telefoniczn�, ale nie potrafi� m�wi� - nie uda�oby mu si� wi�c wezwa� lekarza.���Je�li p�jdzie do Frederickstad i usi�uje si�� zmusi� lekarza do przyj�cia tutaj, mog� go zastrzeli�.���W czasie tych rozmy�la� wzrok Johnny'ego pad� przypadkowo na sektor Bemisa. Ku jego zdziwieniu, nad szczytem wzg�rza wznosi�o si� co� okr�g�ego. To co�, powoli ko�ysz�c si�, znikn�o wkr�tce w b��kicie nieba. Johnny s�ysza� kiedy� o powietrznych kulach i wiedzia�, �e Remis prowadzi z nimi jakie� do�wiadczenia. Za pierwsz� kul� powietrzn� unios�a si� w g�r� druga, potem jeszcze nast�pne - trwa�o to do�� d�ugo.���Tego by�o ju� za wiele i Johnny nie m�g� spokojnie pozostawa� z boku i przygl�da� si� wydarzeniom. Pali�o go pragnienie wyja�nienia, do czego potrzebne by�o zape�nienie nieba kulami powietrznymi o �rednicy oko�o metra.���A opr�cz tego, by� mo�e, uda mu si� sprowadzi� na stacj� Bemisa i pokaza� mu skamienia�ych pracownik�w i profesora Matewna.���Przy jednej ze �ciany domu Bemisa Johnny ujrza� samoch�d ci�arowy, stos jakich� sprz�t�w i dw�ch ludzi. Obok le�a�y balony. Ludzie brali je jeden po drugim, naci�gali na komin stercz�cy z jakiego� aparatu, nape�niali gazem i puszczali w powietrze. U do�u ka�dego z balon�w przyczepione by�o niewielkie pude�ko.���- Diabe�! - zawola� jeden z ludzi ujrzawszy Johnny'ego i chwycil za kabur� pistoletu.���Johnny pddni�s� si� na tylne �apy i powoli wyci�gn�� jedn� z przednich �ap w kierunku ludzi. Wiedzial, �e taki gest, kiedy nieoczekiwanie spotyka� si� z cz�owiekiem, m�g� �wiadczy� o jego dobrych zamiarach. Johnny nie bardzo przejmowa� si� tym, �e ludzie si� go boj�, ale wiedzia�, �e wielu z nich nosi przy sobie bro� i staj� si� oni niebezpieczni, kiedy si� ich przestraszy.���- No, zabieraj si� st�d, ty! - powiedzia� cz�owiek.���Nieco zak�opotany, Johnny otworzy� pysk i powiedzial:���- Szo?���Jego przyjaciele-uczeni na stacji wiedzieli, �e nale�y to rozumie�, jako "Co pan powiedzia�?" albo "Co si� tu sta�o?"���Ale zamiast tego, �eby spokojnie odpowiedzie� na pytanie, cz�owiek wyrwa� pistolet z kabury i wystrzeli�.���Kiedy 38-kalibrowa kula zrykoszetowa�a po jego wielkim nied�wiedzim �bie, z oczu Johnny'ego posypa�y si� iskry. W okamgnieniu rzuci� si� do ucieczki; bieg� tak szybko ku bramie, �e �wir lecia� spod n�g. Na kr�tkich dystansach Johnny m�g� rozwija� szybko�� do 35 mil, a na d�ugich biega� z szybko�ci� 30 mil. Teraz pobi� wszystkie swoje dotychczasowe rekordy.���Kiedy przybieg� na stacj� biologiczn�, natychmiast uda� si� do �azienki i zacz�� ogl�da� swoj� ran�. Okaza�a si� niezbyt powa�na, chocia� od uderzenia kuli rozbola�a go g�owa. Opatrzy� rany nie m�g�. Ale uda�o mu si� odkr�ci� kran, przemy� ran� wod� i wytar� r�cznikiem. Potem wyj�� flakon z jodyn�, otworzy� z�bami zakr�tk� i podtrzymuj�c flakon �apami, wyla� troch� jodyny na �eb. Poczuwszy pal�cy b�l, zarycza� i wyla� kilka kropel na pod�og�, co zaniepokoi�o go bardzo.���Przecie� kiedy profesor Matewn zobaczy plamy, Johnny zostanie niechybnie jako� ukarany.���Johnny ostro�nie wyszed� z domu i uwa�nie spogl�daj�c w stron� Bemisa, aby w odpowiednim czasie dojrze� dw�ch niegodziwc�w, gdyby chcieli si� tu pojawi�, zamy�li� si�. Co� podpowiada�o mu, �e mi�dzy tymi lud�mi, balonami a dziwnym ot�pieniem uczonych na stacji biologicznej jest jaki� zwi�zek. No, a co z samym Remisem? Czy tak�e popad� w to ot�pienie, jak inni, czy te� nie? A mo�e to w... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl
  •