7888, Big Pack Books txt, 5001-10000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zbigniew Dworak �� � � Planeta Grozy� � Z oddali ten glob pora�a� wzrok zieleni�, odwiecznym kolorem nadziei. W promieniach swego s�o�ca, niczym specjalnie nie wyr�niaj�cej si� gwiazdy, b�yszcza� na tle czarnego nieba niczym szmaragd. Ta osobliwa ziele� planety wydo�a�a niema�e zamieszanie w�r�d egzobiolog�w, kiedy rakieta Automatycznego Zwiadu Kosmicznego przesta�a na Ziemi� barwne obrazy uk�adu planetarnego gwiazdy oznaczonej zaledwie numerem katalogowym.� � Poniewa� gwiazda znajdowa�a si� w odleg�o�ci kilku parsek�w od Ziemi, zorganizowano pospiesznie wypraw� za�ogow� i z niecierpliwo�ci� oczekiwano bezpo�rednich relacji z powierzchni nowo odkrytej planety... Niestety, pierwszy - po latach podr�y - komunikat donosz�cy o wej�ciu na orbit� stacjonarn� i przygotowaniu do l�dowania by� zarazem ostatnim. I - co dziwniejsze - nie odebrano �adnego sygna�u zagro�enia.� � �eglarze oceanu pr�ni znajduj� si� w stokro� niewygodniejszej sytuacji ni� dawni podr�nicy i odkrywcy, niemniej tak nag�a zamilkni�cie statku w najbardziej nieoczekiwanym momencie. zaniepokoi�o i zdumia�o ludzko��. Podczas gdy dziennikarze, kt�rych nastawienie do wszelkiego rodzaju wydarze� nie zmieni�o si� od tysi�cleci, wysuwali coraz to �mielsze hipotezy maj�ce jakoby wyja�ni� zagini�cie wyprawy, naukowcy przyst�pili do ponownego, niezwykle skrupulatnego sprawdzania danych o zielonej planecie.� � By� to po prostu stracony czas. �adnej znacz�cej informacji o nowo odkrytym uk�adzie planetarnym nie uda�o si� uzyska�. Gwiazda jak gwiazda, planeta poza barw� te� niczym osobliwym nie wyr�nia�a si� spo�r�d setek odkrytych dot�d planet. Uznano wi�c zagini�cie wyprawy za ma�o prawdopodobny, ale jednak mo�liwy przypadek katastrofy -innymi s�owy zawiedli, b�d� zawinili ludzie.� � Kiedy jednak kolejna wyprawa pomimo zachowania szczeg�lnych �rodk�w ostro�no�ci - nie, �eby podejrzewano o co� planet�, ale tak na wszelki wypadek - przepad�a bez wie�ci, zatrwo�ono si� ju� powa�nie i poczyniono stosowne kroki w celu wyja�nienia niezrozumia�ych zagini��. Przede wszystkim poproszono dziennikarzy by nie wspominali nawet o zielonej planecie. By�o to nad wyraz rozs�dne postanowienie - w brulionach, szkicach doniesie� dziennikarskich by�y tak radykalne hipotezy dotycz�ce rzeczonej planety, �e wielu naukowc�w jak te� pracownik�w Federacji Lot�w Kosmicznych doora�o zawrotu g�owy. W wycofanych materia�ach by�a na przyk�ad mowa o zielonych promieniach �mierci, o agresywnie (?) nastawionej do �wiata cywilizacji zasiedlaj�cej rzekomo Verdian� (jak nazwano planet�), o magicznym znaczeniu zieleni, o rezonansie gwiazdowo-planetarnym w zakresie promieniowania widzialnego... Ta ostatnia rewelacja wzi�ta si� z niezbyt uwa�nego przekartkowania szkolnego podr�cznika astronomii i ze zbyt wybuja�ej fantazji dziennikarza "Echa Kosmosu".� � Przygotowano trzeci� wypraw� ubezpieczaj�c j� na wszelkie mo�liwe sposoby, jakie pod�wczas by�y dost�pne nauce i technice ziemskiej.� � Ogromna rakieta z zachowaniem maksymalnej ostro�no�ci wesz�a na stacjonarn� orbit� Verdiany. Przez d�ugie tygodnie prowadzono obserwacje powierzchni tajemniczej .plakiety. Wreszcie podj�to decyzj� l�dowania. Statek, pozostawiwszy na stacjonarnej orbicie przeka�nik, wolno opada� na powierzchni� Verdiany, przesy�aj�c nieustannie na Ziemi� informacj� o przebiegu operacji l�dowania. Majestatycznie zni�aj�ca si� rakieta zetkn�a si� na moment z powierzchni� Zielonego Globu - czujniki natychmiast zasygnalizowa�y ten fakt, lecz jeszcze przez chwil� rakieta sta�a na s�upie ognia gotowa wystartowa� przy najmniejszej oznace zagro�enia. Nic si� jednak nie dzia�o, je�li nie liczy� tego, �e statek spowi� ob�ok dymu zmieszanego z mg��. ��czno�� nie ulega�a zak��ceniu.� � Wy��czono silniki. Rakieta osiad�a. Czekano, p�ki nie rozwieje si� ob�ok wok� statku. Nadal nic nie zwiastowa�o niebezpiecze�stwa. A potem wydarzenia zacz�ty biec w osza�amiaj�cym tempie - ��czno�� gwa�townie pogorszy�a si�, po czym usta�a bez widmowej przyczyny. Nim jednak si� to sta�o, ostatnie sygna�y przynios�y na Ziemi� wzburzone, przera�one g�osy: "co to?... co to?... uwaga!..." Potem nast�pi�a cisza i tylko przeka�nik orbitalny beznami�tnie emitowa� sygna�y wywo�awcze.� � Panika wybuch�a na Ziemi. Blokada informacja nie okaza�a si� szczelna i wiadomo�� o zagini�ciu trzeciej wyprawy dotar�a do ca�ej spo�eczno�ci ziemskiej. Nag��wki telegazet krzycza�y: "PLANETA GROZY", "KOSMICZNA PU�APKA", "CZY�BY ZIELONA CZARNA DZIURA?" - to tylko niekt�re tytu�y, te jeszcze do przyj�cia. Pod naciskiem og�u i wobec psychozy, jaka ogarn�a nawet trze�we umys�y, Federacja Lot�w Kosmicznych wsp�lnie z Wszech�wiatow� Akademi� Nauk i Departamentem Ochrony Ludzko�ci - instytucj� przestarza�� i w�a�ciwie zajmuj�c� si� dostarczaniem broni... my�liwskiej ekspedycjom badaj�cym planety obdarzone �yciem (faun�) zorganizowa�a Czwart� Wypraw�.��� Tak pokr�tce przedstawia�a si� historia odkrycia i pierwszych trzech wypraw na Verdian�, kiedy powierzono nam Misj� wyja�ni� zagadk� "planety grozy". I oto w�a�nie wchodzimy na wok� planetarn� orbita �ledz�c w napi�ciu obraz obcego �wiata, jaki pojawi� si� na naszych monitorach. Nie pierwszy raz go widzimy - wiele godzin sp�dzili�my w infortece odtwarzaj�c bez ko�ca zarejestrowane przez poprzednie ekspedycje wizerunki oblicza planety. Stwierdzili�my, na przyk�ad, �e do�� cz�sto spowijaj� Verdian� g�ste mg�y i to w skali globalnej. Natomiast jaskrawo zielony odcie� planety bra� si�, co wyja�niono ju� uprzednio, z wszechobecno�ci pokrycia ro�linnego odmiennego od ziemskiej flory przede wszystkim intensywno�ci� barwy - jadowicie jasnozielonej - a tak�e wielko�ci� zajmowanego przez ro�linno�� obszaru. Brak by�o pusty� i rozleg�ych masyw�w g�rskich, brak te� by�o wielkich, otwartych zbiornik�w wodnych. Uderza�a natomiast obfito�� i rozmaito�� rzek - od ogromnych, leniwie tocz�cych swoje fale, po ma�e, lecz o du�ej powierzchni dorzecza. Jedynie kilkana�cie rzek uchodzi�o do niewielkich, p�ytkich m�rz - pozosta�e rozga��zimy si� tworz�c olbrzymie delty ��cz�ce si� z... deltami innych rzek! Wykryto te� tak zwany Wielki Kana� przebiegaj�cy przez wiele delt i opasuj�cy niemal ca�y glob. Woda w Wielkim Kanale nie p�yn�a - martwot� jego powierzchni narusza� tylko wiatr. O ile rzeki mia�y z regu�y barw� niebieskozielon�, o tyle woda stoj�ca w Wielkim Kanale by�a prawie czarna, co wywo�ywa�o skojarzenia bezdennej g��bi. Wobec takiej obfito�ci w�d zrozumiale sta�o si� bogactwo �wiata ro�linnego oraz cz�ste wyst�powanie mgie�. Nie mog�o to jednak w pe�ni t�umaczy� przyczyn zagini�cia poprzednich wypraw, chocia� dawa�o to pow�d do przypuszcze�, �e warunki l�dowania s� trudne. W sprzeczno�ci poniek�d z tym twierdzeniem by� brak jakichkolwiek �lad�w l�dowania. Najczulsze metody teledetekcyjne nie doprowadzi�y do wykrycia zaginionych statk�w lub chocia�by pozosta�o�ci po l�dowaniach.� � Na przyk�ad jest raczej pewne, �e �adna ekspedycja nie l�dowa�a w rejonach podbiegunowych, akurat wolnych od ro�linno�ci, bowiem z wysy�anymi do tych rejon�w sondami tracono zwykle ��czno��, a zdj�cia tych obszar�w uwidacznia�y osobliwie ukszta�towan� powierzchni�, nie maj�c� odpowiednika na poznanych dot�d planetach.� � Nieliczne masywy g�rskie nie wygl�da�y zach�caj�co - by�y to albo strzeliste, nieprzyst�pne nagie tumie o stromych zboczach, albo te� nieprawdopodobny chaos skalny, w�r�d kt�rego darmo by szuka� w miar� p�askiego terenu odpowiedniego dla wyl�dowania przynajmniej rakiety patrolowej. Kilka obszar�w wy�ynnych pokrytych by�o tak g�st�, spl�tan� ro�linno�ci� - drzewokrzewami - �e l�dowa� trzeba by "na o�lep". W deltach rzek eksplozja najdziwniejszych gatunk�w ro�linnych osi�ga�a swoje maksimum skutecznie przes�aniaj�c powierzchni� planety; opr�cz tego opary, fantastyczne pasma mg�y nigdy w tych rejonach nie znika�y, powa�nie ograniczaj�c widoczno��. Nawet u�ycie radaru czy aparatury noktowizyjnej nie poprawia�o warunk�w widzialno�ci - echa powraca�y zamazane, rozmyte, nieustannie zmieniaj�ce si�.� � D�ungle i selwy, odznaczaj�ce si� ogromnymi drzewami podobnymi do boabab�w, o wysoko�ci przekraczaj�cej dwie�cie metr�w i grubo�ci pni wynosz�cej kilkana�cie metr�w, r�wnie� by�y niedost�pne. Nie wiadomo by�o nawet, jak wygl�da dolne pi�tro ro�linno�ci i warunki tam panuj�ce - wszystkie sondy utkn�y w... koronach drzew, spl�tanych i wzajemnie przenikaj�cych si�.� � Nieliczne sawanny wzbudza�y metafizyczny l�k, co odnotowa�a r�wnie� trzecia wyprawa, a to z nast�puj�cego powodu: sondy �agodnie opada�y i nie znajdowa�y �adnych symptom�w zagro�enia, mimo to sprawa wygl�da�a nader podejrzanie gdzie jak gdzie ale w�a�nie na sawannie �lady l�dowania nie powinny ulec zatarciu; lecz sawanny by�y wprost dziewicze, sk�d nasuwa� si� wniosek, �e ani pierwsza, ani druga wyprawa - z niewiadomych powod�w -`nie wybra�a tych miejsc za l�dowiska. Podobnie przysz�o przyj��, �e nale�y unika� owych nielicznych akwen�w - wersja nieudanego wodowania narzuca�a si� wr�cz.� � Ostatecznie poprzednia ekspedycja jako miejsce l�dowania wybra�a niewielki obszar o do�� regularnym, kolistym kszta�cie. Obszar przylega� do rozleg�ej wy�yny poprzecinanej we wszystkich kierunkach w�wozami i jarami. Wybrany teren wolny by� od drzew, tylko gdzieniegdzie ros�y k�py roz�o�ystych krzew�w. Ze szczeg�ln� uwag� wpatrywali�my si� wi�c w zdj�cia przedstawiaj�ce to miejsce. By� to w�a�ciwie wielogodzinny zapis, kt�ry wydobyli�my z przeka�nika orbitalnego. Przetworzyli�my go w film. Przedstawia� on moment zetkni�cia si� rakiety z powierzchni� globu. Po udanym l�dowaniu statek zosta� otoczony przez ob�ok, co by�o zupe�nie zrozumia�e, lecz kiedy ob�ok rozwia� si�, rakiety ju� nie by�o - widnia�y co prawda �lady l�dowania, ale tylko do zmroku. Gdy gwiazda centralna ponownie o�wietli�a miejsce l�dowania, kamera na przeka�niku w��czy�a si� automatycznie, lecz na odtworzonym filmie nie uda�o si� ju� dostrzec �adnych oznak przebywania rakiety na planeci... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl
  •