7869, Big Pack Books txt, 5001-10000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pearl S. BuckCesarzowa(Imperial Woman)Przełożył Krzysztof SchreyerO Pearl S. BuckPearl Buck (z domu Sydenstricker) urodziła się 26 czerwca 1892 r. w Hillsboro wZachodniejWirginii, ale znacznš częć swego życia spędziła w Chinach. Była córkšmisjonarzyprezbiteriańskich, którzy wkrótce po jej narodzinach wyjechali wraz z niš doPaństwa rodka.Wbrew zwyczajom osiedlili się z dala od misji, w głębi Chin dzięki temu małaPearl opanowałajęzyk chiński, zanim zaczęła mówić po angielsku. W 1900 r. rodzinaSydenstrickerów przeniosłasię do Szanghaju, chronišc się przed zamieszkami spowodowanymi rewolucjšBokserów (I HoTuan). Tu włanie nastšpił debiut Pearl jako kilkunastoletnia dziewczynkazaczęła publikowaćswoje literackie próbki w Shanghai Mercury, uczšc się jednoczenie podkierunkiem chińskiegouczonego Kunga historii Chin, podstaw konfucjanizmu, a także chińskiego językapisanego.Chiny opuciła tylko na krótko, by kontynuować naukę w Randolph-Macon College wLynchburg,gdzie w 1914 r. otrzymała bakalaureat. Potem powróciła do Chin i w 1917 r.wyszła za mšż zaAmerykanina Johna L. Bucka. Państwo Buck zamieszkali w jednej z północnychprowincjiPaństwa rodka, a póniej przenieli się do Nankinu, gdzie Pearl Buck wykładałanauniwersytecie historię literatury angielskiej. W Chinach pozostała aż do roku1934, kiedy to zewzględu na zaostrzajšcš się sytuację politycznš w tym kraju podjęła decyzjępowrotu do USA,gdzie pozostała już do swej mierci w 1973 r.Lata spędzone w Państwie rodka zaowocowały jednak w jej twórczoci. Znacznaczęćbogatego dorobku literackiego Pearl Buck (wydała ponad 50 powieci) powięconajest włanieChinom. Z rzadkim zrozumieniem opisywała ten mało znany i trudno dostępnyzachodniemuczytelnikowi region wiata. Jej powieci nasycone sš bogactwem szczegółów,znajomocišmentalnoci i wrażliwoci mieszkańców tego kraju.Jej twórczoć zyskała sobie ogromnš popularnoć wród czytelników całego wiata.PearlBuck była jednš z najczęciej tłumaczonych pisarek amerykańskich w historii tegokraju, a jejpowieci osišgały milionowe nakłady. Była przy tym autorkš cenionš przezkrytyków. Otrzymaławiele prestiżowych nagród w 1932 r. nagrodę Pulitzera za powieć Ziemiabłogosławiona,w 1935 Medal im. Williama Deana Howellsa za najlepsze dzieło literaturyamerykańskiejw latach 1930-35, a w 1938 Komitet Literatury Szwedzkiej Akademii Nauk przyznałjej nagrodęNobla w dziedzinie literatury.Cesarzowa to jedna z ciekawszych powieci w dorobku Pearl Buck. Jest tofascynujšcaopowieć o ostatniej wielkiej władczyni Chin cesarzowej Tzu Si, która władałaPaństwemrodka w latach 1862-1908. W historii Chin był to okres niezwykle burzliwynasilała sięekspansja mocarstw zachodnich, które usiłowały narzucić temu krajowi swojšdominację. Był totakże okres wewnętrznych zamieszek wstrzšsajšcych imperium RewolucjiTajpingowskiej, którastawiała sobie za cel obalenie dynastii mandżurskiej władajšcej Chinami od ponaddwustu lat,i Rewolucji Bokserów skierowanej przeciwko wzrastajšcej dominacji obcych potęg.Wydarzeniate stanowiš tło powieci, w której autorka stara się przede wszystkim stworzyćportret cesarzowejTzu Si energicznej, ambitnej i przebiegłej kobiety, która musiała przejćdługš drogę, zanimosišgnęła pełnię władzy, zanim z nic nie znaczšcej nałożnicy stała sięwładczynišwielomilionowego narodu. Pearl Buck z wielkim wyczuciem i znajomociš psychikiludziWschodu odsłania przed czytelnikiem motywy kierujšce poczynaniami cesarzowej,tworzšcporywajšcš opowieć o władzy, intrygach i spiskach, które prowadzš do jejzdobycia, o cenie,jakš trzeba za niš zapłacić.JehonalaKwiecień, czwarty miesišc roku słonecznego 1852, trzeci miesišc rokuksiężycowego,dwiecie ósmy rok panowania w Chinach wielkiej dynastii mandżurskiej. W Pekiniewiosna tegoroku nadeszła póno i północne wiatry niosšce ładunek drobnego, żółtego piasku zpustyni Gobiwiały zimowym chłodem nad szczytami domów. Piasek opadał na ulice, tworzył wiryi przenikałprzez drzwi i okna. Osadzał się w rogach pokoi, kładł się na stołach, krzesłachi w fałdachodzieży, zasychał na policzkach płaczšcych dzieci i w zmarszczkach starców.W mandżurskim domu choršżego Muyangi, w Alei Cynowego Dzbana piasek dokuczałbardziej niż zwykle, bowiem okna nie były szczelnie dopasowane, a drzwi wisiałylunow drewnianych zawiasach. Tego włanie poranka Orchideę, najstarszš córkęzmarłego brataMuyangi, obudził hałas wiatru i skrzypišcego drzewa. Usiadła na wielkim chińskimłożu, któredzieliła ze swš młodszš siostrš, i skrzywiła się, ujrzawszy piasek, który leżałna kołdrze jakpofarbowany nieg. W jednej chwili, miękko, aby nie obudzić pišcej, wywinęłasię z pocieli.Poczuła pod gołymi stopami na podłodze piasek i westchnęła. Dopiero wczorajwymiotła doczysta cały dom, a teraz, skoro tylko wiatr ucichnie, znów trzeba będziezamiatać.Orchidea, dziewczyna ładna, sprawiała wrażenie wyższej, niż była w istocie, zpowodu swejszczupłoci oraz tego, że zawsze trzymała się prosto. Rysy miała wyraziste, alenie pospoliteprosty nos, czysta linia brwi, ładnie rzebione, niezbyt małe usta. Jednak jejpiękno kryło sięprzede wszystkim w oczach. Były podłużne, wielkie, niezmiernie czyste, zwyrazicieobrysowanymi, czarnymi renicami. Lecz piękno to nie miałoby znaczenia bezwrodzonej energiii inteligencji, które mimo że była jeszcze bardzo młoda, ożywiały całš jejistotę. Potrafiłapanować nad sobš, a miękkoć ruchów i pełne spokoju zachowanie wiadczyły ojejsile.Zwinnie i bezszelestnie ubrała się w szarym od piasku, porannym wietle iodchylajšcniebieskš, jedwabnš zasłonę, która oddzielała sypialnię, weszła do głównegopokoju, a z niego doprzylegajšcej doń małej kuchenki. Z wielkiego żelaznego kotła na glinianym piecuunosiła siępara.Lu Ma pozdrowiła służšcš. Wstała dzi wczenie. Jej miły, rozsšdnieciszony i nadwyraz uprzejmy ton wiadczył o opanowaniu.Zza kotła odpowiedział skrzeczšcy głos:Nie mogłam spać, panienko. Cóż my poczniemy, kiedy nas opucisz?Orchidea umiechnęła się.Cesarzowa wdowa może mnie nie wybrać moja kuzynka Sakota jest ode mniedalekoładniejsza.Zerknęła za piec. Lu Ma siedziała w kucki i starała się podsycać ogień wišzkamisuchejtrawy, wykorzystujšc każdy listek tego skšpego opału.Zostaniesz wybrana. Staruszka powiedziała to tonem zdecydowanym i smutnymwyłaniajšc się zza pieca. Wyglšdała na zatroskanš. Była niskš, zgarbionš Chinkšw jedwabnym,niebieskim odzieniu, wyblakłym i połatanym, ze skrępowanymi kikutami stóp, ztwarzšzacišgniętš sieciš zmarszczek obrysowanych bladym piaskiem. Piasek pokrywał teżjej siwewłosy, oszraniał brwi i brzeg górnej wargi.Ten dom zginie bez ciebie biadoliła. Twoja siostra nie zaceruje nawetszwu, który sięrozszedł, bo zawsze wszystko za niš robiła. Ci chłopcy, twoi bracia, potrafiš wcišgu miesišcaznosić do szczętu jednš parę butów. A co z twoim krewnym Jung Lu? Czy oddzieciństwa niejeste z nim prawie zaręczona?Poniekšd jestemy zaręczeni odpowiedziała Orchidea tym samym, niezmienniemiłymgłosem.Wzięła ze stołu miednicę i żelaznš chochlš, która leżała na blacie pieca, nalałado niejgoršcej wody z kotła. Następnie sięgnęła po mały, szary ręcznik wiszšcy nacianie, zanurzyła gow goršcej wodzie, wyżęła prawie do sucha i przetarła nim twarz i szyję oraznadgarstki i dłonie.Kiedy jej gładka, owalna twarz zaróżowiła się od wilgotnego ciepła, spojrzała wmaleńkie,kilkucalowe lustro wiszšce nad stołem. Mogła w nim dostrzec tylko swojeniezwykłe, żywei ciemne oczy. Zawsze była z nich dumna, chociaż nigdy nie pozwoliła sobie tegookazać. Kiedysšsiadki mówiły o jej brwiach podobnych do skrzydełek ćmy i o oczach jak listki,zdawała się niesłuchać. Ale słyszała.No, no powiedziała staruszka, wpatrujšc się w niš. Zawsze mówiłam, żeniesiesz z sobšwłasne przeznaczenie. Ono jest w twoich oczach. Musimy być posłuszni cesarzowi,SynowiNiebios. A kiedy zostaniesz cesarzowš, mój klejnocie, nie zapomnisz o nas ibędziesz namzawsze pomagała.Orchidea zamiała się miękko i powcišgliwie.Będę tylko konkubinš, jednš z setek!O tym, kim będziesz, zadecydujš niebiosa owiadczyła staruszka. Wyżęłaręczniki powiesiła go na gwodziu. Następnie uniosła miskę, podeszła do drzwi i uważniewylała wodęna zewnštrz.Ułóż włosy, panienko powiedziała. Jung Lu przyjdzie dzi wczenie rano.Powiedział,że być może będzie dzi posłańcem złotych wezwań.Orchidea nie odpowiedziała, lecz z właciwym sobie wdziękiem weszła do sypialni.Jejsiostra, delikatny kształt lekko zaokršglony pod kołdrš, jeszcze spała. Orchidearozpuciła cichodługie, czarne włosy i rozczesywała je drewnianym chińskim grzebieniem,nasyconym wonnymolejkiem z drzewa kasji. Potem splotła je w dwa zawoje nad oczami, wpinajšc wkażdy z nichkwiatek z drobnych perełek otoczonych lićmi z zielonego szmaragdu.Zanim skończyła, usłyszała w przyległym pokoju kroki swego krewniaka Jung Lu,a następnie jego głos, głęboki nawet jak na mężczyznę, pytajšcy o niš. Po razpierwszy w życiunie wyszła do niego natychmiast. Byli z rodu mandżurskiego, więc nie rozdzielałoich starechińskie prawo i chiński zwyczaj, które zabraniały spotykania się przeciwnychpłci poprzekroczeniu siódmego roku życia. Jung Lu i ona byli towarzyszami zabaw wdzieciństwie,a gdy wyroli z dzieciństwa, stali się zaprzyjanionymi kuzynami. Teraz był onstrażn... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl
  •