7808, Big Pack Books txt, 5001-10000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
C.S. FORESTERHornblower i jego okręt AtroposPrzekład: Henryka StępieńWYDAWNICTWO MORSKIE GDAŃSK"TEKOP" GLIWICE1991Tytuł oryginału angielskiego: Hornblower and the AtroposRedaktor: Alina WalczakOpracowanie graficzne: Erwin Pawlusiński, Ryszard BartnikKorekta: Teresa KubicaISBN 83-85297-16-2Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1991we współpracy z "Tekop" Spółka z o.o. GliwiceBielskie Zakłady Graficzne zam. 1720/KRozdział IPokonawszy luzy, łód kanałowa płynęła teraz krętš trasš przez urocze okoliceCotswoldu . Hornblowera rozpierała radoć: był w drodze do objęcia dowództwa nad nowšjednostkš i sycił wzrok nie znanymi widokami, podróżujšc w zupełnie nowy dla siebie sposób,podczas gdy kapryna pogoda angielska zdecydowała się zainscenizować jasny, słoneczny dzieńw połowie grudnia. Mimo chłodu ten rodzaj podróżowania bardzo mu odpowiadał.- Przepraszam na chwilkę, moja droga - powiedział.Maria, z upionym Horatiem w ramionach, skwitowała westchnieniem niecierpliwoćmałżonka i odsunęła kolana, żeby mu zrobić przejcie. Hornblower wyprostował się, na ile było tomożliwe w niskiej kajucie pierwszej klasy, i wyszedł na otwartš częć dziobowš łodzi pasażerskiej,gdzie mógł stanšć na skrzynce ze swoimi rzeczami i rozejrzeć się. Była to dziwna jednostka,o długoci najmniej siedemdziesięciu stóp i ledwie pięciu stopach szerokoci - przynajmniej takmu się wydawało, gdy patrzył w kierunku rufy - podobne proporcje widywał w zwariowanychcanoe z wydršżonych pni, jakimi posługiwano się w Indiach Zachodnich. Zanurzenie musiała miećponiżej stopy; widać to było wyranie, kiedy mknęła za idšcymi kłusem końmi z prędkociš napewno omiu węzłów - dziewięć mil na godzinę , przeliczył szybko w myli, bo tak mierzonoprędkoć tu, na wodach ródlšdowych.Łód podšżała z Gloucester do Londynu kanałem łšczšcym Tamizę z rzekš Severn. Sunšcznacznie spokojniej niż dyliżans, była prawie równie szybka i zdecydowanie tańsza, o pensa namili, mimo że zajmowali kabinę pierwszej klasy. On, Maria i dziecko byli w tej klasie jedynymipasażerami i kiedy Hornblower wręczał przewonikowi opłatę za przejazd, ten, obrzuciwszyporozumiewawczym spojrzeniem figurę Marii, zauważył, że po sprawiedliwoci powinni zapłacićza dwoje dzieci, a nie za jedno. Maria zareagowała pogardliwym prychnięciem na takš wulgarnoć,a obecni przy tej scence skwitowali to chichotem.Stojšc na skrzynce i patrzšc przez obwałowanie kanału Hornblower widział szare kamienneogrodzenia i z takiego samego szarego kamienia zabudowania gospodarskie. Rytmiczny stukotpodków biegnšcych kłusem koni, które holowały łód, podkrelał gładkoć jej biegu; lizgała sięniemal bez szmeru po powierzchni wody - Hornblower podejrzał sztuczkę stosowanš przezprzewoników: gwałtownie przypieszajšc wjeżdżali na grzbiet fali dziobowej wywołanej ruchemłodzi i utrzymywali na niej dziób łodzi, zmniejszajšc w ten sposób turbulencję w kanale dominimum. A kiedy Hornblower obejrzał się na rufę, spostrzegł, że daleko w tyle trzcinyprzybrzeżne pochyliły się, aby wyprostować się ponownie dopiero w dłuższš chwilę po ichprzejciu. Włanie ta sztuczka pozwalała na uzyskiwanie fantastycznych w tych warunkachprędkoci. Konie zmieniane co pół godziny utrzymywały stałš prędkoć dziewięciu mil na godzinę.Dwie liny holownicze uwišzane były do drewnianych pachołków na dziobie i rufie; jedenz przewoników jechał na tylnym koniu w charakterze poganiacza konia przedniego, pokrzykujšci trzaskajšc z bicza. Na ławce rufowej siedział drugi przewonik, o gburowatym wyglšdzie. Hakzastępował mu brakujšcš dłoń u jednej ręki; drugš dzierżył rumpel, prowadzšc łód przez zakrętyze zręcznociš budzšcš podziw Hornblowera.Nagły dwięk podków na kamiennym podłożu ostrzegł Hornblowera w samš porę. Niezwalniajšc biegu konie cwałowały pod niskim mostem, z trudem mieszczšc się na cieżceholowniczej między wodš a łukiem przęsła. Jadšcy konno przewonik wtulił twarz w grzywęzwierzęcia, żeby nie zawadzić głowš o most; ledwo Hornblower zdšżył zeskoczyć ze skrzynkii przykucnšć, a już most przemknšł nad nim. Usłyszał, jak sternik zamiał się głono, widzšc jegopopłoch.- Ucz się pan szybko poruszać w łodzi kanałowej, kapitanie - powiedział głono zeswego miejsca u steru. - Taki, co ostatni zbiega z masztów, dostaje dwa tuziny kijów! Ale tuw Cotswold, kapitanie, p a ń s k a głowa się rozbije, jak nie będzie pan dobrze uważał.- Nie pozwalaj, Horatio, żeby ten człowiek był taki niegrzeczny dla ciebie - odezwała sięMaria z kajuty. - Nie możesz kazać mu przestać?- Nie tak łatwo, moja droga - odparł Hornblower. - Tutaj on jest dowódcš, a ja tylkopasażerem.- Jak nie możesz kazać mu przestać, to chod tu, gdzie nie dosięgnš cię jego ordynarneodezwania.- Dobrze, skarbie, za minutkę.Hornblower wolał wystawiać się na drwiny przewonika, byle tylko móc rozglšdać sięwokoło; była to dla niego doskonała sposobnoć do obserwacji funkcjonowania kanałów, którew cišgu ubiegłych trzydziestu lat zmieniły ekonomiczne oblicze Anglii. A niedaleko przed nimiznajdował się tunel Sapperton, cud techniki stulecia, największe osišgnięcie nowoczesnej nauki.Chciał go koniecznie zobaczyć. Niech sobie sternik pokpiwa z niego, jeli ma na to chęć. Tozapewne dawny marynarz, zwolniony ze służby z powodu utraty dłoni. Dla takiego to nie ladagratka mieć pod swojš komendš kapitana marynarki wojennej.W dali zamajaczyła szarokamienna wieża luzy i drobna postać luzowego otwierajšcegowrota. Na okrzyk przewonika, pełnišcego funkcję poganiacza, konie zwolniły bieg; prędkoć łodzibardzo się zmniejszyła, gdy jej dziób zeliznšł się z fali dziobowej. Łód weszła do luzyi jednoręki sternik wyskoczył na brzeg z linš, owijajšc jš zręcznie wokół pachoła; jedno, może dwasilne pocišgnięcia za linę i łód prawie stanęła. Przewonik pobiegł do przodu i zamocował linę nanastępnym pachole.- Kapitanie, niech nam pan rzuci tę linę - zawołał i Hornblower posłusznie cisnšł w jegostronę cumę dziobowš łodzi. Prawo morza obowišzywało również na wodach ródlšdowych -najpierw okręt, a następnie, w znacznie dalszej kolejnoci, godnoć osobista.Dozorca zamykał już za nimi wrota luzy, a jego żona otwierała zasuwy wrót górnych,przez które zaczęła wdzierać się woda. Pod jej naporem dolne wrota zamknęły się z trzaskiemi łód poszła w górę na wzbierajšcej z bulgotem wodzie. W mgnieniu oka zmieniono konie;przewonik-poganiacz wgramolił się na siodło. Przytknšwszy do ust ciemnš butelkę, przechyliłgłowę do tyłu i cišgnšł przez kilka sekund pozostałych do wypełnienia się luzy. Sternik odrzuciłliny - Hornblower odebrał od niego cumę dziobowš - żona luzowego napierała na jednšpołowę wrót górnych, a luzowy, nadbiegłszy od dołu luzy zaczšł napierać na drugš. Poganiaczkrzyknšł, trzasnšł z bicza i konie szarpnęły łód do przodu. Sternik wskoczył na swoje miejsce naławce rufowej i już płynęli dalej, nie straciwszy ani sekundy. Niewštpliwie ruch na tym kanale byłszczytem nowoczesnoci i przyjemnie było podróżować "Queen Charlotte", najszybszš zewszystkich łodzi kanałowych, której wszystkie inne jednostki ustępowały z drogi. Na dziobie miałaprzytwierdzony połyskujšcy brzeszczot kosy, dumny symbol swojej ważnoci. Jego ostrzeprzecięłoby linę holowniczš każdej zbliżajšcej się łodzi, która nie opuciłaby jej dostatecznieszybko, żeby dać im przejcie. Około czterdziestu żon wieniaków i dziewczšt wiejskich w drugiejklasie, na rufie, wiozło kury, kaczki, jajka i masło na targ odległy o dwadziecia mil, z zamiarempowrotu jeszcze tego samego dnia. Naprawdę zadziwiajšce.Teraz, kiedy płynęli ku szczytowi wzgórza, luza goniła luzę, a przy każdej poganiaczpodnosił swojš ciemnš butelkę do ust. Pokrzykiwał na konie coraz bardziej ochrypłym głosemi coraz częciej strzelał z bata. Przy każdej luzie Hornblower posłusznie podawał cumę dziobowš,mimo usilnych prób Marii, żeby tego nie robił.- Moja droga - perswadował jej - oszczędzamy w ten sposób czas.- Ale to nie jest w porzšdku - upierała się Maria. - On wie, że jeste kapitanemw marynarce wojennej.- Wie aż za dobrze - odparł Hornblower z krzywym umiechem. - Ale ja mamdowództwo do objęcia.- Jakby to nie mogło poczekać - fuknęła Maria.Trudno było jej pojšć, że dla dowódcy okrętu jego stanowisko jest najważniejsze zewszystkiego i że nie będzie on chciał tracić ani godziny, ani minuty w drodze do przejęciadowództwa nad swojš korwetš wojennš na Tamizie; nie mógł się doczekać chwili, gdy ujrzy"Atroposa", miotany nadziejš i obawš, jak narzeczony zakwefionej dziewicy na Wschodzie -o takiej jednak analogii lepiej było nie mówić Marii.Sunęli teraz częciš kanału wiodšcego przez szczyt wzniesienia; wykop pogłębiał sięi stukot kopyt końskich odbijał się dzwonišcym echem od skalistych brzegów. Za małym zakrętembędzie już na pewno tunel Sapperton.- Nie popuszczaj, Charlie! - zawołał nagle sternik. Zaraz też skoczył do rufowej linyholowniczej, żeby zdjšć jš z drewnianego pachołka. Nastšpiło wielkie zamieszanie. Krzykii wrzaski na cieżce holowniczej, rżenie koni, uderzenia podków. Hornblower ujrzał, jak kończołowy w szaleńczym wysiłku próbował wdrapać się na stromš cianę wykopu - tuż przed nimibył zakończony blankami mroczny otwór tunelu i koń nie miał innej drogi. "Queen Charlotte"przechyliła się niebezpiecznie w kierunku brzegu przy akompaniamencie krzyków pasażerekdrugiej klasy; przez chwilę Hornblower był przekonany, że się wywrócš. Jednakże po zlunieniulin łód wyprostowała się i stanęła; gwałtowna szarpanina drugiego konia zaplštanego w dwie linyholownicze skończyła się wyzwoleniem go z ich uwięzi. Sternik wygramolił się na ci... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl