7781, Big Pack Books txt, 5001-10000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
PATRICK LYNCHÓsemkaPowieści Patricka Lynchaw Wydawnictwie AmberOmesaÓsemkaPolisaZwiastowaniePATRICK LYNCH[7Przekład Marek MastalerzAMBERTytuł oryginału FIGURĘ OF EIGHTRedakcja stylistyczna MAGDALENA STACHOWICZRedakcja techniczna ANNA BONISŁAWSKAKorekta MACIEJ KORBASIŃSKIIlustracja na okładce DANILODUCAK.Opracowanie graficzne okładki STUDIO GRAFICZNE WYDAWNICTWA AMBERSkład WYDAWNICTWO AMBERMliiSEA BitUfflfiM PUBUE2NA w Zabrzu n * ,ZN. KLAS.NR |NW. 2>S3hKSIĘGARNIA INTERNETOWA WYDAWNICTWA AMBERTu znajdziesz informacje o nowościach i wszystkich naszych książkach!Tu kupisz wszystkie nasze książki!http://www.amber.supermedia.plCopyright €> 2000 by Patrick Lynch Ali rights reserved.For the Polish edition © Copyright by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. 2000ISBN 83-7245-425-6WYDAWNICTWO AMBER Sp. z o.o. 00-108 Warszawa, ul. Zielna 39, tel. 620 40 13, 620 81 62Warszawa 2000. Wydanie I Druk: Cieszyńska Drukarnia WydawniczaSyfoie i SarahLos Angeles, 24 listopada 1993We wtorek w nocy Stacey wyszła z łazienki z ociekającą pianą maszynką do golenia i z nieprzytomnym, nieobecnym wyrazem twarzy. Na pod-brzuszu, tam gdzie do tej pory był ciemny klin włosów, teraz jaśniał równy, gładki trójkąt. Uznała, że to wszystko uprości, że w ten sposób uniknie się brudu. I tak to się zaczęło.O trzeciej nad ranem w środę zwinęli dywan w jej sypialni i zmyli podłogę chloroksem. Bez sensu. Nie sposób przecież było wysterylizować,pokój, a poza tym nie było to potrzebne. To te nerwy i ciężar przybijających wydarzeń.Zwlekli pościel z łóżka. Wrzucili satynowe poduszki, markową kołdrę i puchate zabawki do pudła, które powędrowało do garażu razem z koszem na brudną bieliznę. Postawili nogi łóżka na owiniętych w polietylen cegłach. On chciał nawet zmyć ściany, ale Stacey nie pozwoliła ruszać plakatów.- Musi na to patrzeć - powiedziała, celując palcem w twarz na suficie. -Chcę, żeby to widział.Teraz była w łóżku, w pozycji nazywanej przez lekarzy kolankową. Stopy oparte miała na przystawionym do nóg łóżka fotelu, niemal dotykając udami brzucha, tak że srom był całkowicie odsłonięty. Koszulka z krótkimi rękawami podwinęła się do góry, odsłaniając blade, pokryte żyłkami piersi. Stacey zaciągnęła się głęboko świeżo zwiniętym skrętem, zadrżała, postu-kała jarzącym się końcem w popielniczkę i powiedziała coś, czego on nie dosłyszał. Była na coraz większym haju - wzlatywała w przestworza pod wpływem diazepamu i dobiegającej z salonu muzyki Jimiego Hendriksa.On wolałby, żeby Stacey kompletnie straciła świadomość. Zadał sobie wiele trudu i wydał mnóstwo pieniędzy, by zdobyć nebulizator i zbiornikido podawania halotanu, dziewczyna jednak wzbraniała się przed głębokim uśpieniem. Bała się myśli, że podda ją narkozie. Przecież nie miał do tego kwalifikacji, a poza tym ludzie w znieczuleniu ogólnym czasami umierali. Zdawała sobie jednak doskonale sprawę, że nie wołno jej otwarcie kwestionować jego medycznych kompetencji, powtarzała więc tylko, że chce być przy tym obecna. Tłumaczył jej, że istnieje ryzyko skurczów, wyjaśniał, jakie to może wyrządzić szkody - ale nie zdołał zmienić ani na jotę jej stanowiska. Uparła się, że inaczej nie podda się zabiegowi, więc musiał się dostosować. W końcu przeprowadzili parę prób generalnych, stosując tabletki diazepamu i ulubioną trawkę Stacey. Skurcze na szczęście nie wystąpiły.- W porządku? - zapytał.Przekręciła głowę, porośniętą krótkimi, nastroszonymi włosami, i spróbowała skupić na nim wzrok.- Jestem bhanda - powiedziała i zaśmiała się jak szalona.- Banda?- To znaczy naczynie... zbiornik, pojemnik. - Uśmiech znikł z jej twarzy. - Jego naczynie.Zaczynała wygadywać swoje hinduistyczne androny. Zwykle była to u niej oznaka najwyższego odprężenia. Wyjął jej skręta spomiędzy palców, wyniósł go z pokoju i wrócił ze sterylnymi serwetami, którymi okrył jej nogi. Otworzył stojącą na podłodze czarną, skórzaną torbę i wyjął z niej stalowe narzędzie, przypominające ptasi dziób.- Wkładam wziernik - uprzedził.Ale Stacey już go nie słuchała. Utkwiła wzrok w uśmiechniętej twarzy aktora na suficie i poruszała ustami, powtarzając ledwie słyszalną mantrę. Przetarł stalowy dziób solą fizjologiczną i włożył wziernik do pochwy dziewczyny. Wstrzymała na chwilę oddech, ale zaraz się rozluźniła. Zaczął kręcić śrubą, rozwierając dwie połówki wziernika, by uzyskać swobodny dostęp do szyjki macicy.- Z-zimny- wymamrotała półprzytomnie Stacey.- Zaraz się rozgrzeje. - Potarł śluzówkę wokół wziernika wacikiem, zmoczonym w soli fizjologicznej. Upewniwszy się, że wszystko jest gotowe do zabiegu, wyprostował się. - Wyłączam światła.- Bhaga - powiedziała sennie. - Łono, wagina, dobry los, szczęście, dos-ko-na-łość.Przez chwilę widział tylko ciemność. Po chwili, kiedy oczy przywykły do mroku, dostrzegł przenikający pokój stłumiony, purpurowy blask. Był to pomysł Stacey - zarzuciła apaszkę na nocną lampkę.- Idę do łazienki - powiedział. - Powinnaś się odprężyć. Jimi Hendrix zaczął grać Ali Along the Watchtower.Łazienka spełniała funkcję sali przedoperacyjnej. Wyczytał gdzieś, że na desce klozetowej jest mniej bakterii niż na przeciętnym zlewie kuchennym. Poza tym była tu glazura, a więc nigdzie w domu nie znalazłby czystszego miejsca. Zasłonkę od prysznica wyniósł wcześniej razem z pluszowymi zwierzakami. Wszystko inne zmył chloroksem, a potem przetarł gładkie powierzchnie płótnem nasyconym alkoholem.Zasłaniając dłonią oczy, wyłączył światło. Przez chwilę stał nieruchomo, oddychając głęboko, świadom narastającego napięcia w karku i ramionach. Zdawał sobie sprawę, że będzie ciężko. Przekraczali barierę. Teraz mieli do czynienia z życiem, a z tym wiązały się potężne emocje. Martwił się, że przedobrzył z amfetaminą. Gdyby zaczaj się trząść w nieodpowiednim momencie, mogłoby to mieć katastrofalne skutki. Przymknął oczy i powiedział sobie, że zabieg jest prosty i łatwy. W niektórych klinikach wykonywały go pielęgniarki, nawet nie lekarze. Musiał tylko pokonać niecałe pięć centymetrów ciemności, by doprowadzić do zetknięcia końcówki cewnika z wyczekującą ścianą krwi.Włożył maseczkę chirurgiczną na usta i nos. Popatrzył w swoje oczy w lustrze.- Nic trudnego - powiedział. - Najprostsza rzecz, jaką kiedykolwiek robiłeś.Zaczerpnął głęboko tchu i zdjął nakrywki z szalek. Po pięciu minutach wyszedł z łazienki. Trzymał w dłoni strzykawkę z dołączonym giętkim cewnikiem.- Chcę już zejść - powiedziała Stacey. - Ściągnij mnie stąd. i Odleciała, ale wciąż była upierdliwa. Z wystawionymi w górę nogamiwyglądała jak indyk na Święto Dziękczynienia.- Zaraz będzie po wszystkim.- Nie! - Podniosła na niego wzrok i zobaczył, że płacze. - Nie chcę tego robić!Opadła na łóżko. Ugięte uda zakołysały się. Była zbyt nawalona, żeby chociaż przewrócić się na bok.- Zwariowałaś? - powiedział. - Przecież się zgodziłaś, Stacey.- Nie chcę.- Nie możemy czekać. Teraz albo nigdy, wiesz przecież. Nie odpowiedziała, chociaż drżały jej ramiona.Przykląkł u stóp łóżka. Stalowy wziernik wyglądał jak część ciała kobiety. Skojarzył mu się z metalowymi znaczkami w krowich uszach.- Wprowadzam cewnik - zapowiedział. - Poczujesz go, ale musisz leżeć bez ruchu.Nie odpowiedziała, tylko pokręciła powoli głową z boku na bok. Ginekolog twierdził, że jama jej nieco pochylonej do przodu macicy ma niecałe pięć centymetrów długości. Podczas prób generalnych nie natknęlisię na żadne przeszkody. Dosunął cewnik do szyjki i bardzo delikatnie przeprowadził go przez cieśń. Brzeg wziernika służył mu jako punkt orientacyjny; obserwował, jak przesuwająsię nad nim oznaczenia na teflonowej kryzie. Było bardzo ważne, żeby kraniec kryzy pozostał poza jamą macicy. Inaczej mógłby spowodować obfite krwawienie.- Maleństwo, maleństwo, maleństwo... - powtarzała miarowo Stacey. Nie podnosił głowy. I tak nie mówiła do niego; pewnie przestała sobienawet zdawać sprawę z jego obecności. Zrobiło mu się jej żal. Zmarszczył czoło, zmuszając się do skupienia uwagi na strzykawce w dłoniach. Elastyczny cewnik zgiął się, dotykając ścianki kryzy. Zdołał wprowadzić go do macicy, dalej musiał jednak poruszać się na oślep. Musiał wepchnąć go po sam kres ciemnej jamy, aż po dno - pomiędzy odchodzące od macicy jajowody. Zmrużył oczy, wyciskając z nich pot. Obserwował, jak cewnik zagłębia się milimetr po milimetrze w szyjce. Przez moment stanął mu przed oczami obraz rozwijającego się dziecka, jego malutkiego, bijącego serca. Jego oczu. Chłopiec czy dziewczynka?Zadrżały mu ręce. Co za znaczenie miało, jakiej jest płci? To była idea, marzenie...- Weź się w garść.- Co...Głowa Stacey osunęła się na bok.Osiągnął wreszcie cel. Końcówka cewnika znalazła się najwyżej pięć milimetrów od dna macicy. Dalej nie ważył się go posunąć. Przymknął oczy.- Chyba się udało.Znowu usłyszał dobiegającą z drugiego pokoju muzykę. Stacey cicho płakała. Powoli wyciągnął cewnik i popatrzył na jego czubek. Dopiero teraz zorientował się, że przeprowadził cały zabieg przy zgaszonych światłach. Musiał przejść do łazienki, by obejrzeć cewnik i upewnić się, że wszystko przebiegło jak należy.Stacey uniosła się z trudem na łokciach.- Nie wolno ci wstawać.- Będzie dobrze? - zapytała sennym od leków głosem. Musnął stalowy dziób, wciąż tkwiący między jej nogami.- Zaufaj mi - powiedział.Część pierwszaMorfologia seksualna kobietySześć lat później, sobota, 17 lipcaBrentwood. Kręta ulica, odchodząca od Mandeville Canyon Road. Detektyw Larry Hagmeier popatrzył przez gęsto rosnące kaktusy na trzy-kondygnacyjny budynek w stylu rezydencji na plantacji Południa, wznoszący się wśród bugenwilli i palm. Rzeźbione kolumny podtrzymywały taras, biegnący dookoła pierwszego piętra.- Służąca mówi, że nie możemy wyłączyć zraszaczy.Hagmeier odwrócił ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl