7763, Big Pack Books txt, 5001-10000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
John Brunner �� � � Jak ten facet gra� bluesa� � Od razu ostrzegam, panie w�adzo, nie uwierzy pan w ani jedno moje s�owo. Sam w to wszystko nie wierz�, cho� widzia�em na w�asne oczy. Przynajmniej tak mi si� wydaje...� � Nazwisko? Tommy Caxton. Tak, przez iks. Zaw�d? No c�, dla swoich cel�w niech pan lepiej napisze: kierownik zespo�u, chocia� to tylko tradycyjna kapela z doskoku. Co? O, przepraszam: nieprofesjonalna grupa jazzu tradycyjnego "The Solid Six". Gramy w �rody i pi�tki w naszym klubie w Norwood.� � Widzi pan, wi�c to by�o tak: Jim Tolley, kierownik klubu, robi te niedzielne popo�udniowe sesje z w�asn� sekcj� rytmiczn� i kilkoma gwiazdami na go�cinnych wyst�pach; jak wpadnie jaki� tr�bacz, zawsze mo�e si� przysi���. Przychodz� r�ni: niedowarzeni grajkowie nie wiadomo sk�d i napalone dzieciaki, ale miewamy te� tych lepszych. Dzisiaj by� Bud Reilly, gra� bardzo dobrze jak na zbiega z d�tego kwintetu, no i przecie� ten Ribbler. Ale zaraz, nie wyprzedzajmy.� � Wspomniany Jim poprosi� mnie i mojego klarnecist�, Louiego Dittona, �eby�my wieczorem pograli pod klient�w; normalnie by�my odm�wili, bo to jak �wiczenie wprawek, ale co tam, my�l�: nie mamy w planie �adnego numeru, wi�c niewa�ne, �e wargi dr�twiej�, zawsze to kawa�ek chleba. No i grali�my jak zwykle, schodzi�o si� coraz wi�cej ludzi, przybysze zbierali si� na odwag�, �eby do nas do��czy�. Kiedy by�em tam ostatnim razem, jeden pi�tnastolatek pi�knie gra� stary jazz, a� przyszed� jego tatu� i �ci�gn�� synka ze sceny w �rodku refrenu "Strutters"...� � No dobrze. Muzykowa�em tak mo�e z p� godziny, w��czy� si� Bud Reilly, �eby zagra� z nami "Dippermouth" na dwie tr�bki prowadz�ce - i kogo to ja widz�, jak idzie przez sal�? Phil Darcy we w�asnej osobie. Z niego to jest okaz. Znaj� go we wszystkich klubach; r�wny go�� i ma fio�a na punkcie muzyki, chocia� na niczym nie gra - pokazuje si� na rozmaitych sesjach i koncertach, ka�dego dnia mo�na znale�� go w klubie. Zadaje si� z ca�� chmar� r�nych dziwak�w; dla mnie to wszystko p�wariaci. On s�dzi, �e jazzmani s� ludem wybranym, wi�c ka�dorazowo gdy odbije mu co� nowego, na przyk�ad harmonia spo�eczna poprzez mod�y unisono (to jego ostatni konik), albo nowa szko�a psychiatrii, czy jedzenie czarnej melasy jako spos�b na nie�miertelno�� - zawsze usi�uje w to wci�gn�� przyjaci� jazzman�w. Raz, pami�tam, us�ysza� taki kawa�ek organowy i wymy�li�, �e kluby jazzowe s� najlepszym miejscem, gdzie mo�na by zacz��...� � Przepraszam. M�wi� do rzeczy, tak?� � W ka�dym razie, jak zobaczy�em tego kolesia, z kt�rym przyszed� Phil, nie zawraca�em sobie nim g�owy.. Nie pasowa� tu zupe�nie i wzi��em go za jednego z tych prorok�w, co to w przysz�ym tygodniu zbawi� �wiat. Ale dawno nie widzia�em Phila, wi�c gdy tylko sko�czyli�my kawa�ek, zawo�a�em do $uda: "zaraz wracam", spakowa�em tr�b� i poszed�em chwil� pogada�.� � Konwersowali�my tak przez par� nast�pnych numer�w: co u ciebie, co si� sta�o z Iksem i Igrekiem, taka gadka - i gdzie� w dziesi�� minut po tym jak usiad�em, zobaczy�em min� tego kolesia, kt�remu oczy zachodzi�y mg��, gdy patrzy� na graj�cych, po raz pierwszy jakby go rozgryz�em. �mieszny klient. Ubrany w taki ciemny, oficjalny garnitur, wygl�da� troch� podejrzanie w�r�d tego, co ludzie mieli na sobie. Niski, ciemny, mo�na powiedzie� kr�py. Ale mia� dziwne, jasne oczy: prawie ��te.� � W ka�dym razie uderzy�o mnie jego zachowanie. Nie m�g� usiedzie� spokojnie. Oczywi�cie prawie ca�a publika wystukiwa�a rytm, tupi�c i klaskaj�c, wi�c to nie by�o nic takiego, ale muzyka r�ne rzeczy robi z lud�mi. Sam widzia�em przypadki, mo�e rzec, dobrowolnej amnezji: facet jakby odchodzi� z tego �wiata, bo kto� mu zagra� na sercu, a nast�pnego dnia nie pami�ta� nawet, co by�o grane i kto wyst�powa�, cho�by muzyk� robi� sam Satch. Ten kole� by� inny, on si� wczuwa�, ale raczej rozgryza� muzyk� ni� pozwala� jej si� wci�gn��. Jasno si� wyra�am? Nie? Niech mi pan w takim razie wierzy na s�owo: jego zachowanie wskazywa�o, �e facet jest zorientowany, czym to si� je.� � I w�a�nie mia�em powiedzie� do Phila: "mo�e by� mi przedstawi� swojego kumpla", kiedy na scenie wynik�a niewielka r�nica zda�. Jaki� wyj�tkowo surowy saksofon fa�szowa� akordy w "Tulipanie", a trzeba pos�ucha�, jak to gra Bud Reilly, on z tego robi prawie �adn� melodi�; publika zacz�a si� burzy�, wi�c Bud poprosi� go�cia grzecznie m�wi�: poprosi�, rozumie pan - �eby si� zabiera� razem ze swoj� tr�b� i nast�pnie sobie j� wsadzi� w odpowiedni wylot i tak dalej przez d�u�sz� chwil� musia�em �agodzi� sprzeczk�.� � Gdy wreszcie pozbyli�my si� tego strasznego typa, kto� chyba z Brummagerl Storripers - dosiad� si� z puzonem i Bud wrzuci� jakiego� rozwlek�ego bluesa, mog�em wr�ci� do Phila. Siedzia� tam i gada� z tym swoim kumplem; powiedzia�: "To jest Tommy Caxton, a to co� tam - Ribbler, Londy�ski korespondent jakiej� zagranicznej gazety, kt�ry przyszed� zebra� materia� do serii artyku��w o... hm... wsp�czesnym brzmieniu". Wylecia�a mi z g�owy nazwa gazety, ale to by�o co� jak po hiszpa�sku. Mo�e po w�osku.� � U�cisn�� mi r�k� troch� nie�mia�o i powiedzia�, �e s�ysza� jak gram, podoba�o mu si� i chcia�by us�ysze� wi�cej. Spyta�em wtedy, czy lubi taki jazz, a on na to, �e dotychczas nie zna� dobrze muzyki tradycyjnej, ale podoba mu si� i �e to jest najlepsze, co s�ysza�, odk�d przyjecha�. Wygl�da� jakby si� waha� i chcia� jeszcze co� doda�, ale nie zd��y�, bo wtr�ci� si� Phil.� � To by�a jego zwyczajna wstawka o tym, jaki jego kole� jest inteligentny i mi�y, i niezwyk�y, i oryginalny, i co tam jeszcze. A ten biedak pali� si� ze wstydu. Ja ju� to wszystko s�ysza�em praktycznie o ka�dym z nowych "odkry�" Phila, wi�c tylko potakiwa�em udaj�c, �e s�ucham, gdy naprawd� patrzy�em na graj�cych. Ten facet z Brummagen wali� bardzo �adnie, jego wej�cia by�y �licznie odmierzone i wywa�one, tak w�a�nie gra Ory; no tak, przypominam sobie, to by� Ory, bo oni grali przecie� "Bluesa dla Jimmiego". Bud poprowadzi� ch�opc�w przez �adn� kulminacj� na koniec tego ostatniego kawa�ka w pierwszej cz�ci sesji.� � Pu�cili Bessie przez g�o�niki i t�um ruszy� do baru, Bud zszed�, �eby mi powiedzie�, �e teraz znowu gram, bo on i Chappie Menzies - pianista - byli um�wieni i �e obieca� jakiemu� tam facetowi wej�cie z klarnetem, je�eli nie mam nic przeciwko temu, wi�c Louie i ja powiedzieli�my: dobrze, o ile to nie ten przetr�cony tenor z krzyw� tr�b� i sztucznym w�sem - po�miali�my si� troch� i Bud poszed� sobie. Rozejrza�em si� i zobaczy�em, �e Phil zd��a w kierunku wuce, a ja zosta�em z tym ca�ym Ribblerem.� � Sta� tak ca�y czas z rozmarzonymi oczami podczas tego bluesa, �e a� spodziewa�em si� zobaczy� �zy na jego twarzy. Pewnie, "Blues dla Jimmiego" to �adny kawa�ek; ale nie, �eby si� zaraz rozp�aka�. W ka�dym razie, kiedy spotka� m�j wzrok otrz�sn�� si� z zamy�lenia, z�apa� mnie za rami� i spyta�, czy to prawda, �e na takiej sesji jak ta, ka�dy mo�e si� w��czy� i pogra� z zespo�em? Powiedzia�em: jasne, to w�a�nie na tym polega" i chcia�em si� dowiedzie�, dlaczego pyta.� � Troch� si� oci�ga� z odpowiedzi�, jakby mia� zamiar si� zwierzy�; wydaje mu si�, powiedzia�, �e potrafi zagra� tak jak my i chcia�by popr�bowa�.� � Osobi�cie znam cholernie du�o ludzi, kt�rym te� si� tak wydawa�o, ale szybko wyprowadzono ich z b��du; nagada�em wi�c r�nych wymijaj�cych uprzejmo�ci i chyba mia�em racj�, bo gdy spyta�em go wprost: na czym gra? - odpowiedzia�, �e nie ma ze sob� instrumentu, a tam u siebie gra� na czym�, czego nie umie nazwa� po angielsku. Przysz�o mi do g�owy, �e mo�e to cytra albo cymba�y, kt�rych nie ma co szuka� w klubie jazzowym, z powod�w raczej oczywistych: jazzmani graj� na nich mniej wi�cej tak cz�sto, jak na dudach.� � W�a�nie by� koniec przerwy, wi�c wr�cili�my na scen�, a Ribbler zosta�, pogr��ony w zadumie. Spyta�em nowego klarnecist�, co chcia�by zagra� na pocz�tek, ale on nie by� zbyt pewny siebie, wi�c zarz�dzi�em mi�ego, spokojnego bluesa, �eby si� facet odpr�y� i zagrali�my "If You See Me Comin"'. Ci�gn�� nie�le, ale �ar�y go nerwy, chyba nie by� przyzwyczajony do grania w nowym towarzystwie, no i Louie odstawia� swoje zwyk�e sztuczki, popisywa� si�: gdzie tylko m�g� oktawy gra� arpeggio, co nie by�o �adne z jego strony, ale to w�a�nie ca�y Louie - zreszt�; pomi�my szczeg�y techniczne. Wszystko sprowadza�o si� do tego, �e musia�em go temperowa�, a na domiar z�ego, gdy Chappie poszed�, zostali�my bez pianisty. Niekt�rzy lubi� pracowa� tylko z basem, band�o i perkusj�, ale ja tam wol� mie� za plecami dobry, mocny fortepian. Bez pianisty, za to z tym nerwowym kolesiem, by�o napraw� trudno robi� muzyk�.� � Ale gdzie� ko�o pi�tego refrenu wyszed�em na prowadzenie i dawa�em r�wno przez t�umik, kiedy kto� z ty�u zacz�� uderza� w klawisze; nie widzia�em go, ale pomy�la�em, w porz�dku kto� tam jest, a po sko�czonym refrenie obejrza�em si�, �eby zobaczy� kto to taki i tam - niech skonam - ten ca�y Ribbler swingowa� jak stary.� � Zamkn��em dzi�b i pozwoli�em mu na par� wej�� solo; on wydoby� z tego starego, wym��conego pud�a wi�cej ni� m�g�bym oczekiwa� od samego Jelly Rolla.� � Rzecz jasna nie wierz�, �e kto� nie graj�cy od lat m�g� robi� tak� muzyk�, troch� mu przygada�em za fa�szyw� skromno��, a ch�opaki zacz�li go wypytywa�: "gdzie� ty si� ukrywa�, mo�e by� zrobi� par� sol�wek?" Po takim przyj�ciu ka�dy powinien by� zadowolony, a ten szalony kole� wygl�da� na wystraszonego i powtarza�, �e nie, on nie powinien by� gra� ani jednego kawa�ka, ale nie m�g� si� powstrzyma�. To by�o raczej dziwne. Ale zrobi� co� jeszcze dziwniejszego: wyj�� z kieszeni ten przedmiot, kt�ry wygl�da� jak du�y, srebrny zegarek - ale nie by� zegarkiem - i patrzy� na to co� z napi�ciem. Raz tylko widzia�em podobny wyraz twarzy: w telewizji, kiedy saper odkr�ca� zapalnik bomby.� � No m�wi� panu.� � Ale w ko�cu jednak wzi�� g��boki wdech i usiad� zn�w do fortepianu.� � Nie zna� akord�w �adnej z naszych melodii, ale powiedzia�, �e wysta... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl
  •