774, Prywatne, Przegląd prasy

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Władza - to skurwysyny a opozycja — to fajne chłopaki, ale szaleńcy. I tu jest problem. Z JACKIEM KURONIEM: O MARCU, POLITYCE, DZIAŁACZACH 07-03-1988r TW - SB „ZNAK” MICHAŁ BONI: Mija 20 lat od wydarzeń marcowych. Jakie znaczenie dla polityki, dla działań opozycyjnych w Polsce miały te wydarzenia? Z JACKIEM KURONIEM:

O MARCU, POLITYCE, DZIAŁACZACH 07-03-1988r TW - SB „ZNAK” MICHAŁ BONI: Mija 20 lat od wydarzeń marcowych. Jakie znaczenie dla polityki, dla działań opozycyjnych w Polsce miały te wydarzenia?

KUROŃ: Znaczenie wydarzeń marcowych rośnie z czasem. Pamiętamwstrząs, jaki przeżyłem w celi, kiedy sądziłem, ze wywołaliśmy wiec, którego konsekwencje przerosły to, co mogło nam się śnić.Skutki były jak najgorsze. Ale im bardziej o tym myślałem, tym jaśniejsze sie stawało, że bilans był pozytywny — powstrzymaliśmy pochód „partyzantów „ tej faszyzującej, a na pewno nacjonalistycznej frakcji w PZPR., Kiedy już wyszedłem z wiezienia. Okazało się, że bilans był złożony i bogatszy — olbrzymie straty, główne w kulturze. Ale zacząłem też dostrzegać, ze w Marcu zdarzyło sie cośważnego dla pokolenia. Ta generacja, która w części była apolityczna i mogła żyćw oswajanym komunizmie — świadomość narodu uległa kastracji — nagle przeżyła wstrząs, który zmuszał do myślenia o rzeczywistości oraz jej oceniania. Gdy zatem minął szok — wielu ludzi zaczęło uważać, ze Marzec był zasadniczym punktem w ich życiu. Nie było to byle, jakie pokolenie. Za chwilę stało sie przecież elitą, kulturalną, kraju. Parę lat później byłem na zebraniu w ZLP. Przyszedł płk Załuski i inni — siedli w pierwszym rzędzie, a ci chłopcy. Krynicki, Barańczak, Bierezin — młodzi poeci jeden po drugim czytali wiersze o Marcu. Patrzyłem na twarze tych bonzów partyjnych, którzy już pochowali Marzec, a tu nagle wszystko ożyło. I to narasta do dzisiaj — dzieła filmowe, dzieła sztuki na ten temat. W świadomości narodu Marzec nabiera coraz większego znaczenia. Grudzień 70 roku był wstrząsem, ale zaciera sie w pamięci. A doświadczenie marcowe pozostało wyraźne i rozwija się. Miało niesłychane znaczenie dla powstania KOR-u, a przez to i "Solidarności". Etos "Solidarności" jest dzieckiem Marca. Był Marzec istotny dla świadomości wagi sojuszu robotników i inteligentów, dla rozumienia tej siły, którą skruszyć mogą tylko czołgi i wojna. Wpływ Marca nie był bezpośredni, ale choćby przez ten wielki wstyd, jaki przeżyli robotnicy w 68 roku, a później inteligencja w 70 roku — coś sie zaczęło zmieniać. Jak wyszedłem z wiezienia już po Grudniu, to czułem, że ludzie mają kaca? Z czasem ten wstyd doprowadził do nowej świadomości i nowych działań.

TW -SB „ZNAK” MICHAŁ BONI: Do pokolenia marcowego dołączyli w którymś momencie wszyscy młodsi. Marzec przestał być, więc przełomem jednego pokolenia...  KUROŃ: Masz rację. Do Marca odwoływały sie pokolenia następne. Dla nich byto to wydarzenie. Które obrosło legendą? Zresztą dopiero wtedy wydarzenie zaczyna grać w świadomości i polityce, kiedy obrasta legendą.

TW - SB „ZNAK” MICHAŁ BONI: Teraz też istnieje legenda — Sierpnia oraz "Solidarności" legalnej i stanu wojennego. Czy dziedzictwo „S” może zacząć funkcjonować w nowy sposób? W jakiej mierze może wpływać na politykę opozycji? Co i jak kształtuje te politykę: postawa aparatu władzy? źwiadomość elit "S". układy w polityce światowej? KUROŃ: Legenda Marca zawierała w sobie żal i poczucie braku, – że bez robotników. Toteż nikt nie chciał powtarzać Marca i to jest siłą legendy. Przeciwnie jest legendą „ Solidarności”, która wydaje się wspaniała, – że po prostu trzeba ją powtórzyć. A przecież żadnej legendy powtórzyć się nie da. Jeśli zaś chodzi o świadomość elit społecznych, które „Solidarność” niesłychanie rozmnożyła, to kształtowała się ona nie w okresie 16 miesięcy, ale po grudniu, już po wojnie. Bywa, że jest to świadomość żołnierzy frontowych, którzy mogą całkiem wygrać albo całkiem przegrać. Sytuacje pośrednie jakby nie wchodzą w grę, a tymczasem w Polsce sytuacja jest klasycznie pośrednia – i samo to frustruje działaczy. Z czasu pierwszych miesięcy wojny i pamiętanej „S” – ważne okazało się przeświadczenie, że my mówimy głosem całego narodu. Frustruje, więc ich, że milcząca ma inne kłopoty: trzeba chować dzieci, zdobywać mieszkania, gonić za pieniądzem. Władza jest uległa nawet wobec lekkich nacisków płacowych za cenę spokoju – na tym polega pogrudniowe porozumienie. A zatem możliwość wielkiego wybuchu jest osłabiona. Ludziom towarzyszy strach, że będą znów puste sklepy oraz, że wybuch do niczego nie doprowadzi. Rodzi się wyraźna różnica między oczekiwaniami działaczy a świadomością zwykłych ludzi. Im bardziej elity są sfrustrowane inflacją, ruiną kraju i im bardziej wiedzą, że potrzebna jest radykalna reforma gospodarcza i polityczna, tym częściej na mocy przyzwyczajenia myślą o rozwiązaniach znanych: właśnie o wybuchu społecznego gniewu. Przez lata te wybuchy torowały drogę polskiej reformie. Pojawia się, zatem w elitach „S” takie czekanie na wybuch, a nawet wiązanie z nim nadziei. A co gorsza, młodsi wręcz uważają, że wybuch trzeba nakręcać. 

BONI: A co i jak myśli się po stronie władzy? KUROŃ: Dla bardziej światłych konieczność reformy jest nieuchronna. Uświadomili sobie, że totalitarnym sposobem nie da się rządzić. Boją się klęski, ale jak dokonać reformy systemu totalitarnego przy zachowaniu totalitarnej władzy nomenklatury, czuli kierowniczej roli partii? To jest pytanie: jak zrobić wolne wybory, żeby zawsze zwyciężała jedna i ta sama partia. Kwadratura koła. Dla rzesz aparatu czas jest kiepski. Okazało się, że terrorem nic nie można osiągnąć, ale i liberalizacją również i niewiele dało się zdobyć. Polityka Jaruzelskiego jest nieskuteczna: wobec własnego aparatu, który nie ma poczucia pewności: wobec reformy, która grzęźnie: i wobec opozycji, która nie ufa pozorom i nie rezygnuje. Równocześnie o reformie wciąż się mówi – także w Moskwie. Więc aparat czuje się zagrożony ze strony Moskwy. Tamtejsza redukcja centrum mówi, że u nas każdy może stracić posadę. A przy tym aparat wyczuwa społeczne niezadowolenie i straszliwie boi się wybuchu. Choć niewykluczone, że są wśród nich także i tacy, którzy wybuchu oczekują, aby go wyzyskać dla swoich celów. Opisane nastroje elit pracowniczych: partyjnych i opozycyjnych – sprzyjać mogą wybuchowi społecznego niezadowolenia, które i tak będzie wzrastać, bo pogarszają się warunki życiowe. Może się, więc zdarzyć, że wybuch nastąpi.

TW - SB „ZNAK” MICHAŁ BONI :  A Rosja a obóz? KUROŃ: Gorbaczowowi i polityce sowieckiej nie byłaby na rękę taka historia. Jeśli wybuch miałby mieć dużą skalę, to zmora „Solidarności” stoi wtedy u bram. A Gorbaczow na pewno nie chciałby powrotu do 16 miesięcy w Polsce. Krótko mówiąc: prawdopodobieństwo, że ten wybuch zbilansowałby się korzystnie dla nas mniejsze niż to, że zbilansowałyby się niekorzystnie. A koszta są zawsze olbrzymie. Najważniejszym objawem „pierestrojki” jest to, że stała się „pierestrełką”, co oznacza wymianę strzałów. Na szczytach władzy w Moskwie toczy się otwarta walka. I to jest dla nas korzystne, bo dezintegruje system. A równocześnie: wrzenie w Rumunii i na Węgrzech, narastanie niepokojów w republikach nadbałtyckich, na Ukrainie, w NRD i Czechosłowacji, masowe wystąpienia w Armenii i Azerbejdżanie. Zaczyna sie w obozie "trzęsienie ziemi". Któremu sprzyja proces rozbrojenia. Jeśli ten ruch przybierze bardziej gwałtowne formy — a to może sie zdarzyć w każdej chwili — wtedy stanie sie potrzebny masowy, zorganizowany nacisk Polaków. Wtedy będziemy mogli wiele wygrać. Nie jest tak, że do tej okoliczności jesteśmy nieprzygotowani. Milcząca większość boi się ryzyka, bo nie widzi jego celu. lecz jakby tylko zobaczyła to natychmiast nasze struktury — nawet osłabione — ale zorganizowane, potrafiące przekazywać informacje, okażą. sie skuteczne. Możemy z dnia na dzień wystąpić, jako zorganizowane społeczeństwo. Ale popychać do wybuchu, grać w polskiej polityce na wybuch to tyle, co budować budżet rodzinny w oparciu o nadzieje na milion w toto-lotka to uprawiać politykę bez sensu, samobójczą,...    

TW - SB „ZNAK” MICHAŁ BONI:      Czyli, jak uprawiać politykę? KUROŃ: Uprawiać politykę to znaczy wywierać nacisk na władze i zmuszać ją do ustępstw. Czy i gdzie mamy taką możliwość? Na tych polach gdzie władza sama uważa, że ustępstwa są potrzebne a nie jest w stanie reformy dokonać. Dlatego program dla ruchu jest dzisiaj taki: walczyć o demokracje w zakładzie pracy (samorząd i komitety założycielskie wolnych związków) w gminie i miasteczku, co oznacza tworzenie programów lokalnych. Chodzi nie o wybory a o program i działaczy nastawionych na zmiany lokalne po to, by ludziom żyło się lepiej w ich środowiskach. Fundamentalna zasadą każdej polityki jest to, aby jak najwięcej możliwości działania otwierać, jak najmniej zamykać i żeby to działanie było długoterminowe. Jeśli opowiedzielibyśmy się za programem nakręcania wybuchu, to nastawiamy się na jedną możliwość, o nikłym prawdopodobieństwie sukcesu. Natomiast program walki o demokrację   w zakładzie gminie i miasteczku, walki o reformę – oznacza budowanie struktur, które mogą być pożyteczne w każdej sytuacji. Oznacza   budowanie struktur, które mogą być pożyteczne w każdej sytuacji. Oznacza też przygotowywanie kadry na przyszłość, aby jej umiejętności nie ograniczały sie do robienia zadymy. Demokracji trzeba sie uczyć. Powstają wtedy zręby przyszłej, masowej organizacji, a ponadto wywierany jest aktualny nacisk na władze — tam, gdzie ich opór jest najsłabszy. Nie mogą nic poradzić na samorząd, musza tolerować aż do czasu decyzji Sądu Najwyższego istnienie komitetu założycielskiego. W tym czasie działacze dają sie poznać załodze, organizują ją zbierają materia do zakładowego programu "S . Nie mówię już o wadze nacisków zewnętrznych — choćby z MOP-u w sprawach wolności związkowych. Ostatnie pytanie jakie trzeba zadać podejmując taki typ działania: czy można liczyć na to, że władze będą robić reformę? Na to liczyć chyba nie można, ale trzeba. Jest to jedyna szansa pokojowego rozwiązania. I trzeba naciskiem ich do tego zmuszać. Warunkiem reformy jest zatrzymanie inflacji, czyli m.in. powstrzymanie spirali płacowej. Tego bez porozumienia z zakładami i wolnych związków zrobić sie nie da. Tworzenie komitetów musi, więc stać się naciskiem zmuszającym władze do zmiany klauzuli w ustawie o związkach. Może ta zmiana nastąpić prędko. jeśli nie wyprzedzi jej wybuch społeczny. Zresztą najprawdopodobniejsze są wybuchy lokalne, lokalnie tłumione — mogą być uliczne, a nie zakładowe. Wtedy „Solidarność” musi pokazać sie, jako siła walcząca umiarkowanie. Wtedy trzeba będzie bronić represjonowanych i umieć zrobić z klęski — zwycięstwo, które stanie sie naciskiem w sprawie reformy

TW - SB „ZNAK” MICHAŁ BONI: Mówiłeś o frustracjach aparatu władzy i elit "Solidarności" Przestrzegałeś przed niekontrolowanym wybuchem i nakreśliłeś program "S" przyjmującej odpowiedzialność za sytuacje. W jaki sposób realizować nową taktykę— skoro ludzie "Solidarności’’ nie są do niej przekonani, nie zawsze rozumieją, że jesteśmy w czasie pośrednim, przetargowym. Nowy program "S’’ wykraczający poza logikę i doświadczenia stanu wojennego, różni sie od nastawienia elit. Istnieje więc dysproporcja... KUROŃ : Frustracje sprawiają, żekoncepcja nowej taktyki przekonuje ludzi z trudem. Widać wiele uprzedzeń: że podporządkowujemy sie czerwonemu — to nie prawda. walczymy z nimi dalej, lecz innymi środkami. Jesteśmy za pluralizmem, wiec miejsce dla przeciwnika chcemy widzieć nie w łagrze,tylko w przeciwnej ławie poselskiej Widzę jednak po różnych spotkaniach, że uprzedzenia i frustracje – przełamują się. Trwa to zbyt wolno, a groźba wybuchu jest szybka. Sądzę, że miejscem. gdzie możemy sie porozumieć, są komitety założycielskie. One są po to, by w czasie zadymy lepiej sie zorganizować, jak i po to, by działać długofalowo dla dobra pracowników. Powtórzyłbym głośne kiedyś hasło, które teraz brzmi: niech wam nie płonie w głowach i po nocach nie śnisie palenie komitetów,

ale zakładajcie w zakładach komitety S". Jest ich prawie 70, a w ciągu paru miesięcy może by 700, bo po okresie wolnego dojrzewania, ta inicjatywa będzie sie szybciej rozwijać

TW - SB „ZNAK ” MICHAŁ BONI :   Mówiłeś też o nowych miejscach aktywności ruchu... KUROŃ :Sierpień może sie powtórzyć, ale tylko w szczególnych okolicznościach Nasze szanse wiążą sie z tymi, którzy dziś kończą 20 lat. Im potrzeba Legendy, ale i czegoś nowego. Ruch powinien budować swój program w taki sposób: najpierw ktoś cośwymyśli i będzie o tym przekonywał ludzi, ludzie zaczną to robić i zdobędą doświadczenia w pewnym momencie będzie można te doświadczenia pokazać, wtedy dopiero za tym pomysłem może pójść cały ruch. Tak było z samorządami, tak jest z komitetami założycielskimi, tak będzie niewątpliwie z walką o samorząd lokalny. Jeśli znajdzie się np. 20 ośrodków, które podejmą takie działania to dobrze. Niektórzy rolnicy są już do tego w swoich gminach przygotowani. Dużą rolę mogą tu odegrać duszpasterstwa środowiskowe…

TW – SB„ ZNAK ” MICHAŁ BONI :A co robić z tymi, którzy działają rutynowo ? Tworzyli przecież siłę ruchu w najtrudniejszym okresie w konspiracji. czy teraz mamy sobie prosto w oczy powiedzieć – że się rozstajemy, bo trudno się porozumiewać, choćby na płaszczyźnie komitetu założycielskiego, skoro oni go nie chcą założyć… KUROŃ:Jest tak: albo będzie zadyma, po której przyjdzie nawrót stanu wojennego i zakwitnie od nowa podziemie, albo nie – i wtedy ci nieprzekonani przekonają się że wybrali złą drogę. Tylko doświadczenie może rozwiązać tę kwestię    

TW - SB „ZNAK” MICHAŁ BONI Obywatelskie inicjatywy związane ze środowiskami lokalnymi mogą zaistnieć wtedy, gdy zyskają społeczne poparcie. A właśnie środek społeczny jest milczący nie udziela poparcia ani władzy ani opozycji Społeczeństwo obywatelskie zaczyna się od elit, ale potrzebny jest grunt, bo ono rozwija sie dalej, gdy elity przekonają większość do swojego programu. Nowa taktyka " S " nie ma jeszcze przełożenia na program, który byłby przekonywujący dla społeczeństwa. KUROŃ: Rzeczywiście, milczący środek traktuje władzę i opozycję, jako" onych”, — ale z różnym zabarwieniem emocjonalnym.Władza - to skurwysyny a opozycja — to fajne chłopaki, ale szaleńcy. I tu jest problem. Ale działalność społeczna i polityczna ma wtedy sens i szansę, gdy potrafi realizować jednostkowe działania tych z środka z większości. Walka o demokrację w i zakładzie jest ważna. Bo tam istnieje mnóstwo spraw, które ludzie chcą i muszą załatwiać. Podobnie z walką o spółdzielczość, o warunki pracy kobiet i ośmiogodzinny dzień pracy. Ludzi przekonują konkrety. Opozycja nie powinna wymyślać nowych programów, tylko inspirować konkretne działania w społeczeństwie i dla społeczeństwa. Innego sposobu nie ma. Alfred Rosłoń

Andrzej Wajda do Lecha Wałęsy. Wielce Szanowny i Drogi Panie Lechu!

1. Telewizja była w ostatnich latach głównym źródłem dezinformacji na temat przewodniczącego „Solidarności"; dlaczego miałaby nagle zmienić swoje postępowanie?

Andrzej Wajda do Lecha Wałęsy Wielce Szanowny i Drogi Panie Lechu! W związku z naszą rozmową w Gdańsku i po namyśle chciałbym sformułować w kilku punktach moje dezyderaty, co do telewizji, gdyby miała być ona terenem rozmowy Pana z przedstawicielami strony rządowej. Najpierw wyjaśnienie, dlaczego takie zabezpieczenie uważam za absolutnie konieczne:

1. Telewizja była w ostatnich latach głównym źródłem dezinformacji na temat przewodniczącego „Solidarności"; dlaczego miałaby nagle zmienić swoje postępowanie? Jeśli na rozkaz, to przecież może być on w każdej chwili odwołany, a wówczas materiał stanie się znów przedmiotem manipulacji różnych panów Samitowskich.

2. Zapoznanie Pana z zasadą

Michał Boni: agent SB -TW „ZNAK „BAUER Jakub, działacz "Solidarności" Jan Lityński: Czytywałem "W" regularnie do czerwca. Po aresztowaniu Zbyszka, Konrada i Ewy rzadziej, czego bardzo żałowałem, bo uważam, że jest to ważne pismo.

Z JANKIEM LITYŃSKIM (1946 -)


LEMAN Jakub, aktywista KOR, poseł. Michał Boni: agent SB -TW „ZNAK „BAUER Jakub, działacz "Solidarności" Witamy na powierzchni. Czy byłeś, jesteś czytelnikiem naszego tygodnika? Jan Lityński: Czytywałem "W" regularnie do czerwca. Po aresztowaniu Zbyszka, Konrada i Ewy rzadziej, czego bardzo żałowałem, bo uważam, że jest to ważne pismo. Michał Boni: Czy dlatego, że jest wydawane w warunkach podziemnych, czy też posiada swoją specyficzną wartość? Jan Lityński: "WOLA" jest mi szczególnie bliska, bo uważam. że jest najciekawszym pismem, które kontynuuje tradycję "Robotnika”. Kiedyś nawet zastanawialiśmy się, czy go nie wznowić, ale ponieważ  istniała "W", to z pomysłu zrezygnowaliśmy.Jest mi, więc "W" bliska, bo porusza problemy, które dzisiaj powinno się podejmować, Wasze pismo, chyba, jako pierwsze, zwróciło uwagę w praktyce na to, że „S' musi pozostać związkiem zawodowym. Bardzo to podkreślaliście nie tylko w artykułach, ale w całej swojej treści, w tym, czym się zajmowaliście. Uważam, że w tym właśnie sensie może stać się ono na dzisiaj jednym z najważniejszych. Ponieważ dzisiaj problemy "S”, jako związku zawodowego są podstawowe.

Michał Boni:  I uważasz ze jest to formuła, którą powinna "W" podtrzymywać? Jak widzisz naszą pracę w warunkach zmienionych teraz, gdy polityka Związku idzie w kierunku zalegalizowania "S" ? Pytam cię z okazji małego jubileuszu – 200 numeru. Jan Lityński Decydując się na wyjście z podziemia, powiedzieliśmy tym samym, że chcemy, aby "S" wróciła do dawnej formuły, w jakiej istniała, czyli jawnie działającego związku zawodowego. Jest to, moim zdaniem, pierwszy krok w kierunku pluralizmu związkowego, co najmniej w zakładach pracy. Z tym, że nikt z nas nie wie, co będzie. Nie wiemy, jakie zamiary ma władza, czy decyzja z 11 września była jedynie krótkotrwałym manewrem, czy też trwałym działaniem politycznym z pewną myślą polityczną, Oczywiście, wolelibyśmy- ja na pewno-aby była tym drugim. I co więcej, moim zdaniem, powinniśmy się starać zachowywać jakby było tym drugim, mając w pamięci to pierwsze, tzn., że lada chwila możemy być wszyscy aresztowani. Dlatego też działania, szczególnie w zakładach pracy, powinny być wyjątkowo ostrożne. Ale jednocześnie po raz pierwszy od 13 grudnia wytworzyła się szansa, że możemy coś osiągnąć w tym kraju. Jest to jednak bardzo trudne.

Michał Boni: Więc jak sobie ową działalność wyobrażasz? Jan Lityński: Może trzeba najpierw zapytać, kim my, jako "S" byliśmy do tej pory, szczególnie do 11 września? Byliśmy rodzajem związku zawodowego, który jest ruchem oporu, który musi trwać, bo inaczej całe społeczeństwo ulegnie rozsypce. Te kilka lat było fenomenem w historii komunizmu. To doświadczenie, które się sprawdziło, dlatego, że w wyniku oporu władza musiała zdecydować się na krok, nazwijmy, 11 września. Musiała, bo doszła do wniosku, że trzeba go zrobić.

Michał Boni: Był to krok dla władzy korzystny czy była do niego zmuszona? Jan Lityński: Jest to dla niej krok korzystny, ale może on być zarazem korzystny dla całego społeczeństwa. Ale muszę zauważyć, że był to swobodny-w pewnym sensie-swobodny krok tej władzy, Jeśli ktoś mówi, że musiała, bo jest określona sytuacja gospodarcza, to się pytam, dlaczego tego nie zrobiła w 84, 85 roku? Zrobiła teraz, bo doszła do jakiejś kalkulacji politycznej,

do wniosku, że właśnie teraz należy to zrobić. Jednocześnie wytworzyło się pewne polityczne pole działania dla nas, dla związku zawodowego., Niezwykle trudne, dlatego, że moim zdaniem. Władzy zależy na tym, aby "S" wpędzić w taką ślepą uliczkę, w której nie będzie mogła na nic zareagować To się może zdarzyć, gdy "S" w zakładach pracy, porozumienia międzyzakładowe-nie będą miały jasnego programu działania np. w obliczu podwyżki cen. Jeśli zaprotestujemy i nic, za tym nie będzie szło, to władza będzie mogła propagandowo wygrać, mówiąc, że jesteśmy przeciwko reformie gospodarczej, wszelkim zmianom, poprawie sytuacji.

Michał Boni: Czyli reagować, ale mądrze... Jan Lityński: Mieć program reagowania. I tutaj rola pism zakładowych, "WOLI" jest ogromna. Powinno się próbować różnych doświadczeń w zakładach, a potem na łamach pism je prezentować, aby udane można było powielać. Np. tak, jak to było w numerze „ Polkoloru ".Potrzebne nam są różne zakładowe programy działań, wskazujące, że reforma musi się wiązać z poprawą warunków pracy, w jaki sposób ta poprawa może wpływać na jej efektywność, na wzrost płac Trzeba, aby wszyscy spojrzeli na zakłady pracy, jako mechanizm wymuszania pozytywnych zmian gospodarczych połączonych z poprawą warunków pracy i życia, Jest to zadanie trudne, bo nie jesteśmy do niego przygotowani.

Michał Boni : Czy uważasz, że gazeta powinna prezentować pomysły zakładów, wychodzić z własną inicjatywą, czy przekazywać politykę władz związkowych? Słowem prowadzić jakiś dialog między " dołem" a "górą" " S”? Jan Lityński: Nie nazwałbym tego dialogiem. Zadaniem władz Związku jest ukazywanie pewnych kierunków działania, ale także poprzez swoje oświadczenia, opracowania i już na łamach pism popieranie pewnych pozytywnych doświadczeń w zakładach pracy, I w tym przypadku, rola prasy jest wprost nieoceniona, najważniejsza. I jeszcze chciałbym dodać, że mimo dążenia do jawnej działalności, ujawnianie wszystkich struktur byłoby głupotą. Niezwykle ostrożnie powinny postępować również TKZ-y z ujawnianiem swojej działalności, aczkolwiek winne próbować poprzez swoje grupy działania przebijać się na jawność. Na pewno natomiast nie wolno nam odkrywać pism. Bez wolnej prasy bylibyśmy bezbronni i bezsilni.

Michał Boni: Czyli czego możesz życzyć ”W0LI" w  piątym ...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl