7721, Big Pack Books txt, 5001-10000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
SarbanD�wi�k roguThe Sound of His HornPrze�o�y� i pos�owiem opatrzy�:Lech J�czmykWydanie oryginalne: 1952Wydanie polskie: 2001Rozdzia� pierwszy� To strach jest niezno�ny.Wszyscy spojrzeli�my na Alana Querdiliona. Po raz pierwszy w��czy� si� do tego sporu,w�a�ciwie po raz pierwszy odezwa� si� od kolacji. Siedzia� tylko, pal�c fajk�, i przenosi�wzrok na kolejnych dyskutant�w z wyrazem �agodnego zdziwienia na twarzy, kt�ry ostatniotowarzyszy� mu prawie stale, a kt�ry kojarzy� mi si� nie tyle z niewinno�ci� dziecka, co zprostot� dzikusa, dla kt�rego d�wi�k obcego g�osu jest wa�niejszy od tego, o czym si� m�wi.Ogl�daj�c ten wyraz twarzy od trzech dni, zrozumia�em, co mia�a na my�li jego matka, kiedyze smutkiem powiedzia�a mi na osobno�ci, �e Niemcy nie wypu�cili z wi�zienia wczterdziestym pi�tym ca�ego Alana.Nie widzia�em go od prawie dziesi�ciu lat, od dnia, kiedy wszed� na pok�ad swojegookr�tu jako porucznik Marynarki Kr�lewskiej. Mo�e zbyt po�piesznie przyj��em za�o�enie, �eczas i wojna maj� wielki wp�yw na charakter cz�owieka: p�niej by�em zdumiony, �e takma�o przej��em si� przemian� w Alanie. Mimo �e to przej�cie od pewnego siebie,tryskaj�cego energi�, weso�ego, m�odego cz�owieka i utalentowanego sportowca domilcz�cego, nieruchawego i zamy�lonego osobnika nak�ada�o si� na og�ln� apati� orazupadek si� duchowych i materialnych, kt�re dotkn�y Angli� po wojnie. �atwo, by�ozapomnie� tego dawnego Alana.�atwo podczas pierwszych trzech dni mojej wizyty w Thorsway, do czasu rozmowy zjego matk�. To ona, spokojnie i ze smutkiem pytaj�c, co si� sta�o z Alanem, zmusi�a mnie dozauwa�enia w nim przemiany. By�o to tak, jakby my�la�a, �e b�d�c jego najbli�szymprzyjacielem w szkole i na uniwersytecie, mog� wykupi� z niewoli t� cz�� jego umys�u,kt�ra wci�� jeszcze jest gdzie� przetrzymywana. Tak to w�a�nie uj�a: �Oni� odes�ali jegomniej wi�cej zdrowe cia�o i tyle z jego umys�u, ile wystarcza�o do prowadzenia niewielkiegogospodarstwa po ojcu, ale reszt� zatrzymali. Co oni z nim zrobili? Ale co on ze sob� zrobi�, wczasie tych czterech lat w obozie jenieckim?Stara�em si� wykr�ci� od roli amatorskiego psychiatry, jak� mi to zaufanie matkipodsuwa�o. Zas�oni�em si� jakimi� og�lnikami o do�wiadczeniach wojennych i monotonii�ycia obozowego, jakie nagromadzi�em po rozmowach z wieloma by�ymi je�camiwojennymi, a poza tym, doda�em mo�e niezbyt grzecznie, Alan jest teraz o dziesi�� latstarszy, nie mo�na oczekiwa�, �e b�dzie wiecznym ch�opcem. Potrz�sn�a g�ow�.� To jest co� bardziej osobistego i smutno mi g��wnie ze wzgl�du na Elizabeth. �Mog�em tylko zapewni� j� bez przekonania, �e nie zauwa�am w nim a� tak wielkiej zmiany.Niew�tpliwie pozosta�e osoby, zebrane w saloniku tego zimowego wieczoru przyjmowa�ybierno�� albo zamy�lenie Alana za rzecz normaln�, a przecie� te� znali go sprzed wojny.My�l�, �e jego w��czenie si� do rozmowy zaskoczy�o ich nie mniej ni� mnie.Byli tam pa�stwo Hedleyowie i ich c�rka Elizabeth. Major Hedley, obecnie naemeryturze, by� starym s�siadem Querdilion�w i podobnie jak Alan prowadzi� terazgospodarstwo. By� tam te� Frank Rowan, kuzyn Alana, wyk�adaj�cy ekonomik� naUniwersytecie P�nocnym. Tak jak i ja sp�dza� tu tygodniowe wakacje. I on, i Hedleyowieznali Alana od dziecka i je�eli uwa�ali, �e co� z nim jest nie tak, to nie zdradzili si� przedemn� ani s�owem: traktowali go jak prostego, dobrodusznego s�siada, kt�ry potrafi uruchomi�oporny traktor albo pod�uba� przy starym silniku, kt�ry mo�e zaskoczy� zr�czno�ci�, z jak�wdrapie si� na dach stodo�y albo przeskoczy przez p�ot, ale nie jak kogo�, kto mo�e co�wnie�� do sporu, jaki toczyli�my tego wieczoru.A jednak jego matka mia�a racj�. Ten sp�r bardziej ni� cokolwiek innego u�wiadomi� mizmian�, jaka si� w nim dokona�a. Sam nie polowa� na lisy, ale przyja�ni� si� z my�liwymi ilubi� wszystkie �wiczenia fizyczne. Przed wojn� nale�a� do klubu my�liwskiego i je�eli niebra� udzia�u w polowaniach, to dlatego, �e by� raczej biegaczem ni� je�d�cem. W Cambridges�yn�� jako prze�ajowiec i bardzo dobry wszechstronny sportowiec, ale nie je�dziec. W swoimrodzimym otoczeniu kojarzy� mi si� raczej z dziedzictwem wolnych kmieci ni� szlachty,widzia�em go jako potomka starej rasy farmer�w z Lincolnshire, kt�rzy woleli charty odogar�w i pieszo przemierzali z nimi smagane wiatrem bezle�ne wy�yny. Ale my�listwo mia�we krwi i gdyby Frank w tamtych czasach zaatakowa� polowania na lisy, Alan pierwszyruszy�by do akcji w ich obronie.Teraz jednak milcza� przez p�torej godziny, podczas gdy inni toczyli za�arty sp�r. FrankRowan w wojowniczym nastroju broni� przegranej sprawy, gdy� Izba Gmin odrzuci�a w�a�nieprojekt prawa zakazuj�cego polowa� na lisy. Frank by� agresywny, zjadliwy, prowokacyjny ijak na m�j gust nieco niegrzeczny w stosunku do naszej gospodyni i jej s�siad�w, kiedypodkre�la� moraln� i umys�ow� ni�szo�� wszystkich, kt�rzy uprawiaj� lub aprobuj� krwawesporty. Major Hedley ��czy� skromno�� wytrwa�ego zawodowego �o�nierza z w�a�ciw�ziemianinowi znajomo�ci� tematu i broni� swego stanowiska w sprawie polowa� na dobrzesobie znanym gruncie, nie pozwalaj�c si� wci�gn�� na grz�ski teren filozofii i psychologii,gdzie nie m�g�by stawi� czo�a Frankowi.Inaczej Elizabeth Hedley, i najdziwniejsze by�o to, �e Alan nawet nie b�kn�� w jejobronie i nie wykona� najmniejszego gestu, �eby ratowa� j� z gmatwaniny sprzeczno�ci iniekonsekwencji, w kt�r� Frank zap�dzi� j� swoj� z�o�liw� dialektyk�. Jej zapa� poruszy�bym�czyzn� znacznie mniej ulegaj�cego urokom m�odych, o�ywionych zapa�em kobiet, ni�dawny Alan. Teraz sprawia� tylko wra�enie zdziwionego, a raz czy dwa zaniepokojonego.Elizabeth mia�a dwadzie�cia dwa lata, by�a �adna i pe�na �ycia. Urodzi�a si� i wychowa�aw Thorsway i przed wojn�, jako jedenaste � czy dwunastoletnie dziecko, sp�dza�a du�o czasuz Alanem, kt�rego niezmiennie podziwia�a. Przez ca�e �ycie pasjonowa�y j� konie i przyka�dym naszym spotkaniu w czasie tych trzech dni na wsi, m�wi�a tylko o polowaniu,wystawach koni, zebraniach klubu je�dzieckiego i hodowli ps�w my�liwskich. Mo�na byoczekiwa�, �e to j� najbardziej zmartwi zmiana, jaka zasz�a w Alanie, ale najwyra�niejzgodzi�a si� wyj�� za niego, jak tylko wr�ci� z niewoli i nikt opr�cz pani Querdilion nawet si�do mnie nie zaj�kn��, �e nie wszystko si� mi�dzy nimi uk�ada�o. Z tego, co widzia�em, wstosunku Elizabeth do Alana nie by�o ani cienia lito�ci czy protekcjonizmu, �adnej przesadnejtroskliwo�ci, jak� dziewczyna o dobrym sercu okazywa�aby komu�, kto wr�ci�by z wojnyjako kaleka lub �lepiec.M�wi�, �e byli zar�czeni, ale nie wiem, czy zar�czyny zosta�y kiedykolwiek og�oszone.Uwa�a�em to za rzecz oczywist�, s�dz�c ze sposobu, w jaki m�wili o nich pa�stwo Hedley imatka Alana. Co prawda, zastanawia�o mnie nieco, dlaczego tak przeci�gaj� narzecze�stwo,bo chocia� Elizabeth mia�a zaledwie osiemna�cie lat, kiedy Alan wr�ci�, i jej rodziceniew�tpliwie woleliby, �eby poczeka�a, ale zupe�nie nie widzia�em powodu, dla kt�rego niemieliby si� pobra� w ubieg�ym roku.Potem, kiedy obserwowa�em Elizabeth podczas tego zajad�ego sporu wok� polowa� nalisy, i dostrzeg�em skrywany strach w oczach biednego Alana, kiedy ona z oburzeniemkontrowa�a ataki Franka, musia�em przyzna�, �e matka Alana mia�a racj�. Alan zatraci�ducha, jego m�sko�� zanik�a albo by�a w u�pieniu, co� tak go zmieni�o, �e jej o�ywienie,m�odo��, zapa� i uroda napawa�y go l�kiem. On si� jej po prostu ba� i chocia� inni mogliuwa�a� ich zar�czyny za co� oczywistego, to zrozumia�em, �e ani dla niego, ani dla niej, nieby�o to takie proste, bo on nie mia� odwagi poprosi� jej o r�k�. Jego matka wiedzia�a, �e Alanstraci Elizabeth, je�eli si� nie zmobilizuje i stwierdzi�em, �e podzielam jej niepok�j.Stanowiliby tak dobr� par�, Elizabeth wnosi�aby o�ywienie i energi�, kt�rych Alan takpotrzebowa�, a nie chcia�o mi si� wierzy�, �eby zmieni� si� do tego stopnia, �eby niereagowa� na jej fizyczn� urod�. Potrzebowa� tylko jakiego� starego przyjaciela, kt�ry muu�wiadomi niebezpiecze�stwo, na jakie si� nara�a, pozwalaj�c, �eby nabyta niemrawo��wzi�a w nim g�r� nad jego prawdziwymi pragnieniami... Zanim sprzeczka dobieg�a ko�ca,zgodzi�em si� na rol�, jak� mi przeznaczy�a pani Querdilion.Sp�r zako�czy� si� w spos�b zgo�a nieoczekiwany. Frank, jak s�dz�, wyg�asza� swojepogl�dy bardziej dlatego, �e bawi�o go prowokowanie Elizabeth, ni� dlatego, �e by� z zasadyprzeciwnikiem polowa�. Ich dyskusja, jak ju� wspomnia�em, stawa�a si� momentami bardzoostra i, jak na m�j gust, prawie obra�liwa, chocia� zapewne znali si� tak dobrze, �e mogliok�ada� si� s�owami, nie dochodz�c do granicy obrazy. Mimo to po jakim� czasie Frankzacz�� si� wycofywa� i stopniowo zmienia� sp�r w przekomarzanie si� i �arty, a� doszed� domomentu, w kt�rym m�g� powiedzie�:� C�, nikt jak dot�d nie przebi� Oscara Wilde�a, kt�ry zdefiniowa� polowanie na lisa jako�po�cig niezno�nych za niejadalnym�.A wtedy Alan wyj�� z ust fajk� i stwierdzi� cichym, rzeczowym g�osem:� To strach jest niezno�ny.Zaskoczy� nas pozorny brak zwi�zku tej uwagi z dyskusj� i powr�t do powa�nego tonu, atak�e fakt, �e Alan jednak zdecydowa� si� zabra� g�os. Frank i major wygl�dali nazdezorientowanych, ale Elizabeth, po wyra�aj�cym niezrozumienie spojrzeniu, odezwa�a si�ostro, z wyczuwaln� nut� wrogo�ci w g�osie:� Strach? Jaki strach?Alan pochyli� si� z fajk� zaci�ni�t� mi�dzy d�o�mi i w zamy�leniu spojrza� na kota,zwini�tego w k��bek na dywaniku przed kominkiem. Widocznie trudno mu by�o sformu�owa�my�l i czekali�my, przynajmniej my trzej m�czy�ni, ze zbyt oczywist� cierpliwo�ci�. Major,kt�ry przeszed� od zdziwienia do rozbawienia, u�miechn�� si� zach�caj�co jak do dziecka,maj�cego k�opot z recytacj� wierszyka.� Chodzi ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl
  •