7707, Big Pack Books txt, 5001-10000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Richard A KnaakMroczny rumakPrze�o�y�a Maria G�bicka-Fr�cTytu� orygina�u Shadow SteedWersja angielska 1990Wersja polska 2001I- Przywo�asz dla mnie demona.S�owa te pali�y umys� Drayfitta. Stale prze�ladowa�o go mro��ce krew w �y�achoblicze monarchy. Nie mia� najmniejszych w�tpliwo�ci, �e kr�l m�wi� powa�nie.By�pozbawionym poczucia humoru, zgorzknia�ym cz�owiekiem. W ci�gu dziewi�ciu lat,jakieup�yn�y od czasu jego straszliwego okaleczenia, przyswoi� sobie wszystkie tecechy, kt�ryminiegdy� pogardza�. Pa�ac odzwierciedla� t� przemian�; niegdy� jasna i wynios�abudowla sta�asi� mroczn�, na poz�r nie zamieszkan� skorup�.Mimo wszystko by� jego panem, cz�owiekiem, kt�ry reprezentowa� wszystko to,czemu Drayfitt ponad stulecie wcze�niej z�o�y� przysi�g� wierno�ci. Dlategowychud�y,s�dziwy m�czyzna tylko sk�oni� si� i powiedzia�:- Wola twoja, kr�lu Melicardzie.�Ach, Ishmirze, Ishmirze - pomy�la� nieweso�o. - Czemu� nie zaczeka� nazako�czeniemojego szkolenia, tylko pospieszy�e� na wojn�, by polec wraz z innymi SmoczymiMistrzami? Czemu� w og�le zacz�� mnie uczy�?�Tylko komnata le��ca g��boko w podziemiach pa�acu nadawa�a si� do wykonaniazleconego zadania. Piecz�� na drzwiach nale�a�a do Renneka II, prapradziadaMelicarda,cz�owieka znanego z upodobania do ciemnych sprawek. Wn�trze zosta�o wysprz�tane,wi�cDrayfitt m�g� bez przeszk�d wyry� linie bariery w pod�odze. Wi�ksz� cz��pomieszczeniazajmowa�a klatka, nie �elazna jednak, a magiczna. Drayfitt nie by� pewien, jakiewymiarymo�e mie� demon. Opiera� si� wi�c g��wnie na domys�ach, cho� mia� do pomocyksi�g�,kt�r� Quorin odnalaz� dla kr�la. Z drugiej strony, nie prze�y�by wi�kszo�ciswoichr�wie�nik�w, gdyby dzia�a� na �lepo i bez namys�u.W pokoju panowa� mrok, kt�ry bezskutecznie stara�a si� rozproszy� samotnapochodnia. Jeszcze mniejsze szans� mia�y dwie �wiece, ledwie daj�ce �wiat�oniezb�dne doczytania. Migotliwa pochodnia wywo�ywa�a w�asne demony, ta�cz�ce cienie, kt�rewita�yrodz�ce si� zakl�cia radosnymi podrygami. Drayfitt wola�by o�wietli� to miejsce,cho�bytylko dla uspokojenia w�asnych nerw�w, lecz kr�l Melicard postanowi� przygl�da�si�odprawianiu czar�w, a ciemno�� zawsze poprzedza�a i pod��a�a za kr�lem wsz�dzie.Jegopan i w�adca op�tany by� obsesyjnym pragnieniem zniszczenia Smoczych Kr�l�w i impodobnych.- Jak d�ugo jeszcze? - G�os Melicarda dr�a� z oczekiwania, przez co kr�lprzypomina�dziecko, kt�re nie mo�e si� doczeka� ulubionego cukierka.Drayfitt podni�s� g�ow�. Nie odwr�ci� si� do swego w�adcy, tylko wbi� oczy wewz�rna pod�odze.- Jestem got�w, wasza wysoko��.G�os Quorina, doradcy kr�la, przeci�� my�li maga niczym dobrze naostrzony n�.Oddw�ch lat, od zgonu starego Hazara Azrana, ostatniego cz�owieka piastuj�cegogodno��pierwszego ministra, Mai Quorin pe�ni� w Talaku funkcj� b�d�c� jegoodpowiednikiem. Kr�lnigdy nie mianowa� nast�pcy, cho� Quorin robi� prawie wszystko, co le�a�o wgestiipierwszego ministra. Drayfitt nie cierpia� doradcy. By� to niski, podobny dokota m�czyzna,kt�ry pierwszy doni�s� Melicardowi, �e w mie�cie jest mag - i to zaprzysi�onykr�lowi. Je�liistnia�a sprawiedliwo��, to pierwszy wezwany demon powinien za��da� ofiary wpostacidoradcy, je�li oczywi�cie jego �o��dek �cierpia�by tak paskudny, nieapetycznyk�s.- - Zacz��em si� zastanawia�, Drayfitt, czy wk�adasz w to serce. Twoja lojalno��by�a... ch�odna.- - Je�li chcesz zaj�� moje miejsce, doradco Quorinie, ust�pi� ci go z rado�ci�.Niechcia�bym stawa� na przeszkodzie komu�, kto najwyra�niej bardziej wprawny jest wczarachode mnie.Quorin, zawsze ch�tny do powiedzenia ostatniego s�owa, chcia� odpowiedzie�, aleMelicard nie dopu�ci� go do g�osu.- Niech Drayfitt robi swoje. Najwa�niejszy jest rezultat.Kr�l popiera� Drayfitta - na razie. Starzec zastanawia� si�, jak d�ugo b�dziem�g�liczy� na poparcie, je�li nie uda mu si� spe�ni� zachcianki suzerena. By�byszcz�liwy,zachowuj�c g�ow�, nie m�wi�c o spokojnym, prostym urz�dzie szambelana. Teraznajpewniejto ostatnie utraci, niezale�nie od tego, czy odniesie sukces. Dlaczego marnowa�cz�owieka ojego mocy na pomniejszym stanowisku, nawet je�li by�o ono spe�nieniem jegomarze�?�Do�� mrzonek o tym, co utracone!� - skarci� si� w my�lach. Nadesz�a porawezwaniademona, nawet je�li mia�by by� tak s�aby, by tylko wytarga� Quorina zawypieszczone w�sy.Ani kr�l, ani jego doradca nie zdawali sobie sprawy, jak w rzeczywisto�ci prostyjestakt wezwania. Kiedy� kusi�o go, �eby im powiedzie�, zobaczy� niedowierzanie wich oczach,ale brat zd��y� nauczy� go przynajmniej tego, �e tajemnice czar�w s�najcenniejsz� rzecz�maga. Aby zachowa� swoj� pozycj� i zr�wnowa�y� wp�ywy ludzi typu Quorina,Drayfittwynosi� si� nad innych jak tylko by�o to mo�liwe. By�oby to nawet �mieszne,gdyby nietragizm sytuacji. Istnia�o ryzyko, �e powodzenie sprowadzi �mier� na nichwszystkich.Bariera mog�a nie powstrzyma� demona... jakiegokolwiek wzywa�.Wznosz�c r�k� w teatralnym ge�cie, kt�ry wy�wiczy� do perfekcji, Drayfittdotkn��oczyma wyobra�ni p�l mocy.Wezwanie by�o igraszk�, ale prze�ycie spotkania z tym, co wpadnie w sid�a, by�oczym� zupe�nie innym.- Duch Drazeree! - wybuchn�� Quorin z gwa�townie rosn�cym strachem.Drayfitt u�miechn��by si�, gdyby us�ysza� okrzyk, ale jego umys� w�drowa� ju�wzd�u� wi�zi, kt�r� utworzy�. Istnia�a tylko wi� - nie by�o ani komnaty, anikr�la, ani nawetjego cia�a. By� niewidzialny, nie... pozbawiony postaci. Nigdy wcze�niej czego�takiego nieprze�y� i ogarn�o go niepomierne zdumienie. Ma�o brakowa�o, a okaza�oby si�fatalne wskutkach, gdy� podtrzymuj�c zakl�ciem magiczn� wi� niemal�e doprowadzi� dozerwaniatej, kt�ra wi�za�a go z doczesn� powlok�. Kiedy u�wiadomi� sobie b��d,natychmiast gonaprawi�. Lekcja opanowana... w ostatniej chwili, pomy�la�.Pasmo �wiat�a, mentalny wizerunek wi�zi, znika�o w b�yszcz�cym rozdarciu wtkaninie rzeczywisto�ci. Czarodziej wiedzia�, �e kr�l i doradca widz� rozdarcie,dla nichb�d�ce oznak� spe�nienia czaru. Przesuwa� si� coraz dalej wzd�u� wi�zi. Mia�nadziej�, �eje�li spotka go niepowodzenie, Melicard zrozumie, �e stara� si� ze wszystkichsi� i udowodni�swoj� lojalno��.Co� zimnego i niewyobra�alnie starego drasn�o zewn�trzne skraje jegoposzukuj�cego umys�u. �Odwieczny� nie by�o w�a�ciwym s�owem na opisanie takiegobytu.Drayfitta ogarn�o pragnienie przerwania aktu wezwania, ale zwalczy� je,rozumiej�c, �e by�oono dzie�em usidlonego stworzenia. Przysz�o mu na my�l por�wanie z rybakiem,kt�ry z�apa�w sie� protoplast� wszystkich potwor�w morskich. To, co pochwyci�, by�o pot�neizdecydowanie niech�tne da� si� na sil� sprowadzi� do �wiata ludzi. I gotowe znim walczy�wszelk� dost�pn� mu broni�.Niekt�rzy zmagaliby si� z demonem tutaj, w tym miejscu bez nazwy, ale Drayfittwiedzia�, �e mo�e zapanowa� nad swoj� ofiar� tylko wtedy, gdy wyrwie j� z jejfizycznych iduchowych p�aszczyzn. Ziemia, kt�rej istnienie splata�o si� z polami mocy i�yciem Drayfitta,by�a jego kotwic�.Gdy zacz�� si� cofa� w kierunku swojego cia�a, zdumia�a go �atwo��, z jak� demonpozwala� si� ci�gn��. Stawia� op�r du�o s�abszy ni� si� spodziewa�, niemal jakbyw�asna wi���czy�a go ze �wiatem ludzi, wi�, kt�rej nie m�g� si� oprze�. Niepokoi�o go, cote� wi��eistot� zrodzon� tam ze �mierteln� p�aszczyzn�. Nasun�a mu si� na my�l opu�apce, aleodprawi� j� po chwili. Z zastawianiem pu�apki wi�za�o si� ryzyko; im bli�ej bylidomenyDrayfitta, tym demon mia� wi�ksze k�opoty z uwolnieniem si�.Czarodziej wyczuwa� narastaj�c� frustracj� stworzenia. Walczy�o z nim - bezchwiliprzerwy - ale jak kto� zmuszony do walki na wielu frontach. S�dziwy magwiedzia�, �e gdybyspotkali si� na r�wnych prawach, obaj z nietkni�tymi umiej�tno�ciami, sprawi�byswojemuprzeciwnikowi nie wi�kszy k�opot ni� natr�tna mucha. Tutaj bitwa rozstrzyga�asi� na jegokorzy��.Powr�t zdawa� si� trwa� niesko�czenie d�ugo, o wiele d�u�ej ni� w�dr�wka w tamt�stron�. Wi� rozci�gn�a si� w spos�b wr�cz niewyobra�alny i przez chwil�Drayfitt mia�niesamowite wra�enie, �e cz�� demona zdo�a�a si� uwolni�.Mimo to �ci�gn�� swoj� ofiar�. Cia�o i umys� zacz�y si� jednoczy�. Inne rzeczy-d�wi�ki, naciski, zapachy - upomnia�y si� o jego uwag�.- - Zn�w si� poruszy�!- - Widzisz, Quorinie? M�wi�em ci, �e nie zawiedzie. Drayfitt jest mi wierny.- - Wybacz, panie. Stoimy tu i czekamy ju� ponad trzy godziny. Powiedzia�e�, �enieo�mieli si� umrze� i jak zwykle mia�e� racj�.G�osy ko�ata�y si� gdzie� daleko, dobiega�y jakby z drugiego ko�ca d�ugiej iw�skiejrury... a jednak rozm�wcy z pewno�ci� stali w pobli�u. Drayfitt da� sobie chwil�nauporz�dkowanie my�li, a potem, staj�c przodem do stworzonej przez siebiemagicznej klatki,otworzy� oczy.Pierwsze spojrzenie przynios�o rozczarowanie. Zobaczy� rozdarcie na �rodkupustejprzestrzeni i pust� klatk�. Wok� niego ta�czy�y cienie, mi�dzy nimi dwawyd�u�one, rzucaneprzez jego towarzyszy. Cienie kr�la i doradcy pi�trzy�y si� ponad jego g�ow�,podczas gdyjego jakby pe�za� po pod�odze i wspina� si� na �cian�. Wi�ksza cz�� wzoru,kt�ry wyrysowa�na pod�odze, by�a pogr��ona w ciemno�ci.- I co? - zapyta� Quorin.Wi� nadal istnia�a, ale ju� nie si�ga�a poza rozdarcie, tylko wi�a si� popod�odzemagicznej klatki i nikn�a w jej najbardziej mrocznych partiach. Rozdarcie ju�si� zamyka�o.Drayfitt, skonfundowany, przez kilka sekund spogl�da� w pust� przestrze�. Uda�omu si�, aprzynajmniej wszystko na to wskazywa�o. Dlaczego zatem nie mia� nic, co m�g�byimpokaza�?Wtedy zauwa�y� r�nic� mi�dzy chybotliwymi tancerzami na �cianach komnaty ispokojem atramentowej czerni ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl
  •