776. McMahon Barbara - Narzeczona dla szefa, 0701-0800

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Barbara McMahon
Narzeczona dla szefa
PROLOG
Ginny Morgan nie znosiła wiosennej przerwy
semestralnej. Podczas tych dwóch tygodni pracowała dłużej, a
wolny dzień był mrzonką, bowiem mnóstwo uczniów i
studentów z okolicznych stanów zjeżdżało się do Fort
Lauderdale, by bawić się, pić i flirtować.
Cieszyła się, co prawda, z dodatkowych napiwków hojnie
serwowanych przez rozbawionych gości, ale dla niej był to
fatalny okres, bo powracały głęboko stłumione wspomnienia,
które odsuwała od siebie przez cały rok. Jedynie w spojrzeniu
krył się cień smutku, gdy patrzyła w oczy syna.
Ginny wytarła stół, pozbierała do koszyka brudne szklanki
i talerze. Gdzie się podział ten cholerny pomocnik? Gdyby
była na miejscu kierownika „Tom's Fish Shack", wylałaby
Manuela i przyjęła kogoś bardziej odpowiedzialnego.
Zaniosła ciężki koszyk do kuchni. Para buchająca z
garnków zamieniała pomieszczenie w łaźnię turecką. Woń
krewetek w oleju przesycała powietrze. Ponieważ żadne z
zamówień Ginny nie było gotowe, wróciła do sali
restauracyjnej, gdzie było chłodniej.
Machinalnie zlustrowała swój rewir. Rozchichotane
licealistki szykowały się do wyjścia. Dziewczyny maślanym
wzrokiem spoglądały na chłopców przechadzających się po
odkrytym molo. Królowały skąpe kostiumy kąpielowe i
zwiewne wdzianka, które więcej odsłaniały niż skrywały.
Sama pięć lat temu nosiła takie bikini, gdy...
O nie, nie zamierza znów się nad tym rozwodzić! Minęło
pięć lat i pora skończyć z historią o Kopciuszku, która nie
doczekała się szczęśliwego zakończenia. Ginny jest teraz
starsza i mądrzejsza. Nigdy już nie złapie miłosnej wiosennej
infekcji. Nie będzie więcej słuchać kłamstw podlanych
romantycznym sosem. I na pewno nie uwierzy mężczyźnie,
który wyzna jej miłość po dwóch tygodniach znajomości.
Była samotną matką. Życie nie ułożyło się jej tak, jak
planowała, ale zgodnie z powiedzonkiem cioci Edith, nie
oddałaby Joeya za całą herbatę Chin. Synek dostarczał jej
nieskończoną ilość radości.
Jednak nie ma nic za darmo. Uśmiechnęła się do
wychodzących dziewcząt, bo spodziewała się sutego napiwku.
I nie pomyliła się. Kolejnych kilka dolarów zasili fundusz
operacyjny Joeya. Skrupulatnie składała grosz do grosza, by
operacja mogła się odbyć, nim synek pójdzie do pierwszej
klasy, co nastąpi w przyszłym roku. Joey do tego czasu musi
pozbyć się strasznego zeza. Ginny starała się chronić go przed
złośliwymi uwagami, ale gdy mały pójdzie do szkoły, będzie
bezradna. Wiedziała, że dzieci nie okażą litości „zezookiemu".
Niestety operacja miała charakter jedynie kosmetyczny,
nie podlegała więc podstawowemu ubezpieczeniu, które
Ginny miała dzięki pracy w restauracji. Musiała uzbierać
pełną sumę, lecz wciąż brakowało jej dwóch tysięcy dolarów.
Machnęła ręką na kolejne zniknięcie Manuela i zebrała
brudne naczynia z następnego stołu. Wzięła też porozrzucane
gazety. Lubiła czytać prasę zostawioną przez klientów. Kiedyś
marzyła o wyjeździe z Fort Lauderdale, zwiedzeniu Atlanty,
Waszyngtonu, a nawet Nowego Jorku. Ale marzenia o
studiach i podróżach rozwiały się, gdy zaszła w ciążę.
Wyniosła naczynia, obsłużyła dwa stoliki, aż wreszcie
doczekała się przerwy. Wzięła gazety i wyszła na zewnątrz,
byle dalej od tłumu i zgiełku. Usiadłszy pod wielką, starą
palmą, która zapewniała skrawek cienia, rozłożyła „Dallas
Tribune". Na chwilę zamarło jej serce. Poczuła się, jakby
zajrzała w przeszłość. Dallas, Teksas... On pochodził z
Teksasu.
Westchnęła i zaczęła pobieżnie przeglądać artykuły. Nagle
jej uwagę przykuł tytuł:
„John Mitchell Holden wraz z rodziną oferuje milion
dolarów Fundacji Ostatnie Życzenie Dziecka".
Ginny nie wierzyła własnym oczom.
John Mitchell Holden.
W okamgnieniu zniknęło pięć lat i znów była młodą
dziewczyną, którą oczarował i zwabił do łóżka rosły
Teksańczyk. Dwa tygodnie była w niebie. Najdroższe
restauracje, cudowne noce, oszołomienie, dreszcz emocji...
Niewypowiedziana radość tych dni powróciła znów we
wspomnieniach. Bez przerwy słyszała, że jest najpiękniejszą i
najcudowniejszą kobietą na świecie. W uszach brzmiał jeszcze
namiętny, gardłowy szept.
A potem skończyła się wiosenna przerwa i John Mitchell
Holden wrócił do Teksasu. Ginny więcej go nie ujrzała.
Próbowała się z nim skontaktować, szczególnie gdy
zorientowała się, że jest w ciąży. Powinien wiedzieć, że
zostanie ojcem. Przekopała się przez książki telefoniczne,
szukała w Internecie, pytała wszystkich Holdenów o
krewnego Johna Mitchella. Nikt jednak o nim nie słyszał.
Jakby zapadł się pod ziemię.
Aż do dziś.
Szybko przeczytała artykuł. Była w nim wzmianka o
ranczu w Tumbleweed. John Mitchell snuł o nim różne
historie, niektóre na pewno zmyślone, inne dość
prawdopodobne. Nic dziwnego, że nie znalazła numeru Johna
Mitchella w miejskich książkach telefonicznych. Mieszkał w
miasteczku leżącym osiemdziesiąt kilometrów na północ od
Fort Worth.
Treść artykułu koncentrowała się wokół hojnego datku,
jaki John Mitchell Holden wraz z rodziną ofiarował fundacji.
Milion dolarów.
Zaczęła narastać w niej złość. Joey nigdy nie poznał ojca,
bo John Mitchell zniknął i nie dał znaku życia, a przecież stać
go było, by zapewnić synowi właściwą opiekę. Za to Ginny od
czterech lat ciułała grosz do grosza na operację, która
skoryguje oczy chłopca. Brakowało jej jeszcze dwóch tysięcy,
więc milioner i hojny filantrop mógłby się dołożyć, żeby jego
syn patrzył prosto jak inne dzieci.
Uważnie przeczytała cały artykuł. Pieniądze zostały
ofiarowane dla uczczenia pamięci żony i córki Johna
Mitchella Holdena.
A więc wrócił do domu i ożenił się z dziewczyną z
Teksasu. Już dawno zorientowała się, że jej uczucie było
nieodwzajemnione. W przeciwnym razie John Mitchell nie
zniknąłby bez słowa. Znal jej adres, mógł zadzwonić lub
napisać, a nawet wrócić do Fort Lauderdale, gdyby naprawdę
coś dla niego znaczyła.
Jej uczucia wygasły dawno temu.
Ale Joey był jego synem i z tego powodu musi poznać
prawdę. Każde dziecko powinno mieć ojca. A ten może
dołoży się do operacji.
Jeśli jednak odmówi, to gazety w Dallas z rozkoszą
napiszą o hojnym filantropie, który skąpi pomocy własnemu
synowi!
Ginny wróciła do pracy, niecierpliwie wyczekując końca
zmiany. Wtedy zadzwoni do Johna Mitchella Holdena. Pewnie
zdziwi się, gdy usłyszy głos z przeszłości.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl
  •