8. Sparks Kerrelyn - Moje wielkie wampirze wesele, ebooki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kerrelyn Sparksmoje wielkie wampirze weseleRóżnice kulturowe? To nic wobec uczucia. Zakochanych nie poróżni nawet to, że jedno pije do kolacji greckie wino, a drugie syntetycznš krew...Psycholożka FBI Olivia Sotiris szukała chłodnej morskiej bryzy, piasku pod stopami i przerwy od wariackiego i czasami aż nazbyt niebezpiecznego życia. Ale kiedy uciekła na małš greckš wyspę, znalazła tylko wcibskie babcie, które usiłujš wydać jš za mšż. Czy nie widzš, że nie interesuje jej żaden facet - z wyjštkiem Robby 'ego MacKaya?Robby też potrzebuje ochłonšć, bo może myleć tylko o jednym: o zemcie na tych, którzy trzymali go w niewoli. Ale poznaje Olivię, pięknoć z burzš czarnych włosów i kuszšcym umiechem. Nie wie jeszcze, że będzie musiał ratować jej życie - i dać jej ten pierwszy raz, którego ona nigdy nie zapomni..Rozdział 1Robby MacKay, zbliżajšc się do miejsca spotkania w Central Parku, miał mordercze myli. Spokojny krajobraz nie był w stanie rozproszyć jego wciekłoci. wiatło księżyca migotało na nieruchomej tafli jeziora i połyskiwało na aluminiowych kadłubach łódek leżšcych rzędem na brzegu. Stojšca nieopodal szopa na łodzie była pusta i cicha. Robby zwrócił na to uwagę tylko dlatego, że spodziewał się zasadzki.On i jego towarzysze zatrzymali się przy schodach prowadzšcych w dół, w głšb niewielkiego, mrocznego wšwozu. Na jego dnie znajdował się tunel, w którym czekał Malkontent. Gdyby wszystko poszło po myli Robby'ego, to można by powiedzieć, że czekał na własnš mierć.Ruszył schodami z Zoltanem i Phineasem. Angus MacKay i jego żona Emma popędzili za wzgórze z wampirzš prędkociš, by sprawdzić drugi koniec tunelu.- Mówiłem ci... przyjd sam - szepnšł głos z rosyjskim akcentem z czarnego wnętrza tunelu.Phineas zatrzymał się na podecie w połowie schodów, trzymajšc dłoń na rękojeci miecza.- Od miesięcy próbujesz mnie zabić, Stan. To oczywiste, że przyprowadziłem ze sobš paru wrednych i wciekłych goci. Jeden fałszywy ruch, a postarajš się, żeby wyglšdał jak boeuf Stroganow.Robby, który od niemal trzystu lat żywił się wyłšcznie krwiš, nie bardzo wiedział, jak wyglšda boeuf Stroganow, ale fakt, że został nazwany wrednym i wciekłym gociem, sprawił mu ponurš satysfakcję.4Niestety w tej chwili był raczej niezdarnym słabeuszem. Przy każdym kroku miał wrażenie, że zapada się w mokry, ruchomy piach. Gips i bandaże już wczoraj w nocy zostały usunięte z jego stóp i dłoni, więc dzisiaj obwiecił, że jest gotów do akcji. To był jednak blef, który mógł się udać tylko pod warunkiem, że nie spadnie ze schodów.Tymczasem inny wredny i wciekły goć, Zoltan Czakvar, mignšł w dół po schodach z nadnaturalnš prędkociš i ustawił się pod ceglanš cianš na prawo od wejcia do tunelu.Podczas wczeniejszej rozmowy telefonicznej Rosjanin zaklinał się, że na spotkanie z Phineasem przyjdzie sam. Robby i jego przyjaciele podejrzewali pułapkę, ale pytanie brzmiało: gdzie? Malkontenci musieli sobie zdawać sprawę, że Phineas przyjdzie do Central Parku z grupš wampirów. Czy planowali zaatakować w parku, czy może mieli nadzieję, że wampiry zostawiš swojš bazę w Romatech Industries bez zabezpieczenia, ze zmniejszonš ochronš? Tak czy inaczej, wampiry wiedziały, że nie majš innego wyjcia, jak podzielić się, by chronić i Phineasa, i Romatech.Robby prosił o pozwolenie, by mógł dołšczyć do grupy udajšcej się do Central Parku, zakładajšc, że dzięki temu będzie miał większš szansę zabić Malkontenta. Wprawdzie jeden Malkontent to oczywicie za mało, ale zawsze jaki poczštek. Zszedł w dół schodami i ustawił się na lewo od wejcia.- Jo, Stan - zawołał Phineas do Rosjanina. - Płacisz czynsz za ten tunel czy jak? - Wycišgnšł miecz i dodał gangsterskim" głosem: - Chod, przywitaj się z moim małym przyjacielem.5Rosyjski wampir, ubrany w czarne bojówki i czarnš bluzę zapinanš na suwak, powoli wyszedł z tunelu. Kaptur, który miał na głowie, rzucał cień na jego twarz, ale kiedy nerwowo rozglšdał się dookoła, widać było błyski w jego lodowatych, błękitnych oczach. Drgnšł, kiedy Zoltan wydobył miecz i ostrze zalniło w blasku księżyca zaledwie kilka centymetrów od ramienia Rosjanina.Robby natychmiast zrobił to samo; sięgnšł za głowę, by dobyć claymor z pochwy na plecach. Kiedy palce mu się omsknęły, chwycił rękojeć oburšcz, żeby nie upucić broni i nie wyszczerbić własnej grubej czaszki. A niech to. Powinien był wzišć lżejszy miecz. Opucił claymor, opierajšc czubek o ziemię.Rosjanin uniósł ręce w gecie poddania.- Nie przyszedłem tu walczyć. Nie mam broni.- I jest sam. - Emma wyłoniła się z tunelu, wbiegła po schodach i zatrzymała się na podecie obok Phineasa. -Tunel jest czysty.Angus również wyszedł z tunelu i schował claymor do pochwy na plecach. Obszukał Rosjanina od tyłu i zaszedł go od przodu, by obszukać go jeszcze raz. Zerwał kaptur z jego głowy i, cofnšwszy się o krok, spojrzał na niego gniewnie.- Stanisław Serpukhov. Co ty kombinujesz? Robby zesztywniał, spojrzawszy na nastroszone,utlenione włosy Rosjanina. Widział go już kiedy. Jego wieżo zagojone palce drgnęły i zacisnęły się kurczowo na rękojeci miecza.- Byłe tam. Byłe w jaskini.Stanisław obrócił się, patrzšc na niego szeroko otwartymi oczyma.- Ty? - Cofnšł się i potknšł o pierwszy stopień6schodów. - Ty żyjesz?Wspomnienia przemknęły przez umysł Robby'ego. Obrazy oprawców, ich wykrzywionych, triumfujšcych twarzy. Smród jego własnego palonego ciała. Trzask pękajšcych koci.- Ty cholerny sukinsynu. Byłe tam. - Oburšcz uniósł miecz.- Robby, przestań! - rozkazał Angus.- On tam był! - Robby skoczył w stronę Rosjanina, który wbiegł po schodach na podest.- Przestań, powiedziałem. - Angus położył dłoń na piersi Robby'ego, a drugš na jego przedramieniu, zmuszajšc go, by opucił broń.Robby spojrzał ze złociš na swojego prapradziadka, który wyglšdał niewiele starzej od niego.- Żšdam satysfakcji. Nie możesz mnie powstrzymać. Angus odpowiedział równie gniewnym spojrzeniem.- A ja liczę na to, że posłuchasz rozkazu.Robby wyrwał ramię z chwytu Angusa i skupił się na Rosjaninie.- Teraz już wiem, kim jeste i gdzie cię znaleć.- Nie chcę z tobš zadzierać. - Stanisław przysunšł się bliżej do Phineasa.Młody czarnoskóry wampir spojrzał na niego w osłupieniu.- Co ty robisz, facet? Mylisz, że ja cię obronię? Od dawna próbowałe mnie zabić.- Wcale nie chciałem - burknšł Stanisław. - Jędrek powiedział, że muszę cię zabić... Inaczej on zabije mnie. Ale teraz on nie żyje. Wszyscy, którzy słyszeli ten rozkaz, nie żyjš. Już nic mnie nie zmusza, żeby cię zabić.Phineas żachnšł się drwišco.7- To bardzo szlachetnie z twojej strony. Stan spojrzał nieufnie na Robby'ego.- Nie podobało mi się, co robił ci Casimir...- Ale stałe tam i patrzyłe - warknšł Robby. -Pomagałe przykuć mnie do krzesła srebrnymi łańcuchami. Podobał ci się ten zapach palonego ciała?Stan przechylił głowę na bok.- Niet. Ale co ci powiem. Jeli przyłapiš mnie tutaj na rozmowie z wrogiem, sprawiš mi takš łanię, że twoje tortury będš przy tym jak... spacerek po parku. Na pamištkę trzydziestu srebrników wyrwš ze mnie trzydzieci kawałków ciała, a pierwszy będzie język.- Więc najlepiej zabiję cię od razu i oszczędzę ci cierpień! - Robby skoczył do schodów, ale zatrzymała go wycišgnięta ręka Angusa.- Doć, chłopcze - syknšł cicho Angus. Odwrócił się do Rosjanina. - Zamierzasz zdradzić swojego mistrza?- Jeli masz na myli Casimira, to nawet go nie znałem, póki nie przyjechał do Ameryki i nie oznajmił, że jest naszym wodzem. Nie jestem zabójcš. Nigdy nie byłem. Byłem... rolnikiem. Trzymałem się z rosyjskimi wampirami, bo jestem Rosjaninem i moi ziomkowie nauczyli mnie, jak tutaj żyć.- I nauczyli cię zabijać miertelników - burknšłRobby.- Nigdy nikogo nie zabiłem - upierał się Stan. -Pożywiałem się miertelnikami, to prawda. Ale nigdy ich nie zabijałem.- I mamy w to uwierzyć? - prychnšł Zoltan. Stan zesztywniał.- I kto to mówi! Zabiłe mojego najlepszego przyjaciela podczas bitwy w DVN. Kolejnego przyjaciela8straciłem w Dakocie Południowej. Zachowujecie się, jakbycie byli... lepsi moralnie, ale kiedy przychodzi do bitwy, to głównie wy zabijacie.Phineas przechylił głowę i się skrzywił.- Ma trochę racji. Zawsze dawalimy im po tyłku. Angus wzruszył ramionami.- To diabły wcielone. Zasługujš na mierć.- Więc mogę go już zabić? - mruknšł Robby. Angus zignorował go.- Masz dwie minuty, Stan. Gadaj.- A potem będę mógł go zabić? - spytał Robby trochę głoniej.Angus tylko obrzucił go zniecierpliwionym spojrzeniem.- Przyjechałem do Ameryki siedem lat temu - zaczšł Stanisław. - Ja i moi trzej wampiryczni przyjaciele z Moskwy. Chcielimy... nowego życia, bez tyranii, bez terroru. Wstšpilimy do brooklyńskiego klanu, żeby nauczyć się angielskiego. Mielimy nadzieję, że znajdziemy pracę i dorobimy się własnych mieszkań...- Amerykański sen. - Phineas udał, że ociera łzę. -Aż mnie w gardle ciska.Stan spojrzał na niego ponuro.- Ale czekała tu na nas tylko nowa tyrania. Iwan Petrowski lubił chwytać miertelne kobiety dla pożywienia i dla seksu. Jeli nie wypełnialimy rozkazów, zabijał je. Zabił ich bardzo wiele, zresztš wampirzyce też traktował fatalnie. Ucieszyłem się, kiedy Katia i Galina go zamordowały.- Więc po prostu wpadłe w złe towarzystwo. -Phineas przewrócił oczami. - Gdzie ja to już słyszałem?- Ja i moi przyjaciele nienawidzilimy wypełniać9rozkazów tych, których nazywacie Malkontentami, ale wiedzielimy, że jeli spróbujemy uciec, zabijš nas. Dwóch przyjaciół straciłem w bitwie. A wczoraj w nocy... - Stan odwrócił twarz, w oczach miał łzy. - Wczoraj zginšł mój ostatni przyjaciel. Zabiła go Nadia za to, że był blondynem. Phineas się skrzywił.- Fatalna sprawa.- Czy nie ta Nadia dgnęła nożem Toni? - spytała Emma Zoltana, który przytaknšł ruchem ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl
  •